Biała księga dotycząca kulisów katastrofy smoleńskiej, zaprezentowana przez Antoniego Macierewicza jako wynik pracy zespołu sejmowego pracującego pod jego przewodnictwem, to zapis fobii autora i potwierdzenie założonych wiele miesięcy temu tez. Jakich? Winnymi katastrofy są Rosjanie i polski rząd, którzy doprowadzili do katastrofy samolotu prezydenckiego. Niewykluczone, że doszło do tego w wyniku zamachu.
W zaprezentowanym przez Macierewicza materiale znajdziemy wprawdzie dokumenty źródłowe – ale zostały one wybrane w taki sposób, aby wskazywały na wszystkie grzechy Rosjan. W szczególności mają one wskazywać na błędy kontrolerów z lotniska smoleńskiego, którzy mieli na polecenie Moskwy i Tweru na siłę sprowadzić samolot w taki sposób, aby ten się rozbił. Czytamy o braku prognozy pogody, o naciskach na kontrolerów, o tym, że „naciśnięci" kontrolerzy podawali fałszywe informacje o pogodzie. Są też sugestie, że poprzedzający tragedię remont samolotu w Samarze mógł być przyczyną awarii, która przyczyniła się do katastrofy.
Druga część prezentacji raportu, poświęcona odpowiedzialności po stronie polskiej, to już czysta gra polityczna, mająca udowodnić że strona rosyjska rozegrała rząd polski i Donalda Tuska, doprowadzając do rozdzielenia wizyt w Katyniu. I to właśnie to rozdzielenie wizyt miało być = oprócz oczywiście zaniedbań rządu – główną przyczyną katastrofy.
Hitem występu Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego było stwierdzenie, że samolot spadł ponieważ został "obezwładniony" na wysokości 15 metrów nad ziemią. Tu-154 jeszcze w powietrzu miał być pozbawiony zasilania (bomba elektromagnetyczna?), co miało zostać zapisane w komputerze amerykańskim, który nadzorował urządzenia polskiego samolotu i jest dodatkowo potwierdzone nawet w raporcie komisji MAK Tatiany Anodiny. Ani Macierewicz, ani Kaczyński nie wspominają jednak, że wystarczy krótka analiza raportu oraz stenogramów rozmów z kabiny, by zdać sobie sprawę, że zasilanie i wyłączenie urządzeń nastąpiło w chwili uderzenia samolotu o ziemię, a mityczne 15 metrów jest marginesem błędu wskaźnika wysokości, lub błędem przy skalowaniu do poziomu lotniska.
Antoni Macierewicz zrobił to, z czego jest znany od czasu gdy napisał raport z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Fakty i materiały uzupełnia konfabulacjami i komentarzami, tworząc konglomerat, mający potwierdzać założenia wstępne. Od samego początku było wiadomo, że zespół Macierewicza ma zadania polityczne, ale biorąc pod uwagę fakt, że raport komisji Jerzego Millera nie został jeszcze opublikowany, Kaczyński decydując się na wspólny występ z Macierewiczem przestrzelił okrutnie. Na tle "Białej księgi" Macierewicza, każdy materiał będzie bowiem wyglądał wiarygodnie.
Druga część prezentacji raportu, poświęcona odpowiedzialności po stronie polskiej, to już czysta gra polityczna, mająca udowodnić że strona rosyjska rozegrała rząd polski i Donalda Tuska, doprowadzając do rozdzielenia wizyt w Katyniu. I to właśnie to rozdzielenie wizyt miało być = oprócz oczywiście zaniedbań rządu – główną przyczyną katastrofy.
Hitem występu Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego było stwierdzenie, że samolot spadł ponieważ został "obezwładniony" na wysokości 15 metrów nad ziemią. Tu-154 jeszcze w powietrzu miał być pozbawiony zasilania (bomba elektromagnetyczna?), co miało zostać zapisane w komputerze amerykańskim, który nadzorował urządzenia polskiego samolotu i jest dodatkowo potwierdzone nawet w raporcie komisji MAK Tatiany Anodiny. Ani Macierewicz, ani Kaczyński nie wspominają jednak, że wystarczy krótka analiza raportu oraz stenogramów rozmów z kabiny, by zdać sobie sprawę, że zasilanie i wyłączenie urządzeń nastąpiło w chwili uderzenia samolotu o ziemię, a mityczne 15 metrów jest marginesem błędu wskaźnika wysokości, lub błędem przy skalowaniu do poziomu lotniska.
Antoni Macierewicz zrobił to, z czego jest znany od czasu gdy napisał raport z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Fakty i materiały uzupełnia konfabulacjami i komentarzami, tworząc konglomerat, mający potwierdzać założenia wstępne. Od samego początku było wiadomo, że zespół Macierewicza ma zadania polityczne, ale biorąc pod uwagę fakt, że raport komisji Jerzego Millera nie został jeszcze opublikowany, Kaczyński decydując się na wspólny występ z Macierewiczem przestrzelił okrutnie. Na tle "Białej księgi" Macierewicza, każdy materiał będzie bowiem wyglądał wiarygodnie.