Organizacja obrony praw człowieka Amnesty International twierdzi, że po zamieszkach zatrzymano i osądzono setki osób. "Rząd nie tylko uniemożliwia ludności wyrażanie opinii na temat tego, co się stało w lipcu 2009 r., ale też wykorzystuje swoje wpływy za granicą, by zdusić" debatę - napisał w komunikacie dyrektor AI ds. Azji i Pacyfiku Sam Zafiri. "Generalna tendencja do represji zauważalna wszędzie w Chinach jest szczególnie wyraźna w Sinkiangu" - ocenia organizacja. AI podkreśla, że więziono dziennikarzy ujgurskich za publikację wezwań do rewolty albo rozmawianie z mediami zagranicznymi, a Pekin zażądał ekstradycji osób podejrzanych o udział w ruchu protestu, zbiegłych do Azji Środkowej.
Pod koniec maja Kazachstan wydalił do Chin ściganego za terroryzm ujgurskiego uchodźcę, chociaż groziła mu w kraju kara śmierci. "Od wielu lat rząd chiński prowadzi intensywną, a niekiedy brutalną kampanię mającą na celu zdławienie wszelkich form ujgurskiego sprzeciwu", czy to politycznego, czy religijnego - podkreśla Światowy Kongres Ujgurów z siedzibą w Niemczech.
Chińskie MSZ wystąpiło we wtorek w obronie represji. - Rząd chiński surowo ukarał przestępców uczestniczących w tym incydencie (zamieszkach) - oświadczył rzecznik resortu Hong Lei.
zew, PAP