AI: zbrodnie przeciwko ludzkości w Syrii

AI: zbrodnie przeciwko ludzkości w Syrii

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. YouTube) 
Co najmniej 22 cywilów zginęło ostatnio w Hamie, na zachodzie Syrii - poinformował dyrektor Krajowej Organizacji na rzecz Praw Człowieka Ammar Kurabi. W mieście trwają walki między siłami bezpieczeństwa a przeciwnikami reżimu Baszara el-Asada. Według AI, syryjski reżim mógł w mieście Talkalach popełnić zbrodnie przeciwko ludzkości.
"Co najmniej 22 osoby zostały zabite w Hamie, a ponad 80 zostało rannych, niektóre ciężko. Rannych przewieziono do dwóch szpitali" - napisał Kurabi w komunikacie. Według niego siły bezpieczeństwa wkroczyły do jednego z tych szpitali. "Wielu mieszkańców Hamy uciekło do sąsiedniej miejscowości al-Salamja i stolicy kraju, Damaszku" - dodał obrońca praw człowieka.

Reżim zabija

We wtorek, drugiego dnia walk w Hamie świadkowie informowali, że funkcjonariusze sił bezpieczeństwa zastrzelili sześciu cywilów, protestujących przeciwko prezydentowi Asadowi. Ataki sił bezpieczeństwa koncentrowały się na północnym brzegu rzeki Orontes, która przepływa przez miasto. W poniedziałek przy wjazdach do Hamy pojawiły się czołgi, które nie wjechały jednak do miasta. Mieszkańcy zablokowali ulice barykadami. Do otoczonego miasta autobusami wwieziono setki żołnierzy i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Informowano, że tego dnia z rąk sił bezpieczeństwa zginęły trzy osoby, w tym 13-letni chłopiec.

Czołgi na rogatkach

- Przy wjazdach do miasta stoją czołgi z wyjątkiem wjazdu od północy. Mieszkańcy są zmobilizowani, postanowili bronić swojego miasta aż do śmierci i nie pozwolić wkroczyć armii - powiedział szef Obserwatorium Praw Człowieka Rami Abdel Rahman. W piątek w zamieszkanym przez 800 tys. ludzi mieście, położonym około 210 km na północ od Damaszku, odbyła się duża antyrządowa demonstracja. Na początku czerwca siły bezpieczeństwa wycofały się z Hamy po zabiciu 65 ludzi; obecnie miasto wydaje się być całkowicie pod kontrolą opozycji. 

AI oskarża o zbrodnie

Syryjskie służby bezpieczeństwa mogły popełnić zbrodnie przeciwko ludzkości w czasie majowego oblężenia miasta Talkalach - oceniła organizacja broniąca praw człowieka, Amnesty International (AI), która oparła się na relacjach świadków. Niektórzy działacze utrzymują, że w czasie trwającego mniej niż tydzień oblężenia mogło zginąć nawet 36 osób. - Relacje, które słyszeliśmy od świadków wydarzeń w Talkalach, rysują bardzo niepokojący obraz systematycznego nadużywania siły w celu zmiażdżenia protestów przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi el-Asadowi - powiedział zastępca dyrektora AI na Bliski Wschód i Afrykę Północną Philip Luther.

Talkalach leży na zachodzie Syrii, w pobliżu granicy z Libanem. W raporcie napisano, że w czasie ofensywy sił bezpieczeństwa doszło do "zakrojonych na szeroką skalę, a także systematycznych ataków przeciwko ludności cywilnej", co może stanowić zbrodnie przeciwko ludzkości. Odnotowano przypadki "zgonów w areszcie, tortur i arbitralnych zatrzymań".

Strzelali do karetek

Według Amnesty International siły syryjskie strzelały do rodzin uciekających z miasta, a także do karetek pogotowia. Jeden ze świadków mówił, że żołnierze gasili papierosy na plecach zatrzymanych ludzi. Co najmniej dziewięć osób poniosło śmierć po zatrzymaniu. Niektórzy z członków rodzin, którzy identyfikowali ciała bliskich zabitych w Talkalach, zostali zmuszeni do podpisania dokumentu, poświadczającego, że ofiary zginęły z rąk zbrojnych gangów. AI sporządziła raport na postawie rozmów ze świadkami w Libanie, a także opierając się na ponad 50 rozmowach telefonicznych. Organizacji, podobnie jak zagranicznych mediów, nie wpuszczono do Syrii.

1400 cywilów zginęło

Hama była w 1982 roku miejscem zorganizowanego przez Bractwo Muzułmańskie powstania przeciwko ojcu obecnego prezydenta - Hafezowi el-Asadowi. Wojsko krwawo stłumiło tamto powstanie, zabijając co najmniej 10 tys. ludzi. Według obrońców praw człowieka podczas trwającej w Syrii od ponad trzech miesięcy rewolty przeciwko reżimowi Asada siły bezpieczeństwa zabiły ponad 1400 cywilów, w większości nieuzbrojonych uczestników protestów. Władze syryjskie twierdzą natomiast, że śmierć poniosło ponad 250 żołnierzy i policjantów, a starcia zostały sprowokowane przez rebeliantów.

zew, PAP