Nie ograniczać krytyki, ale zniewagę tak
W ocenie TK należy rozróżnić prawo do krytyki, która nie powinna być ograniczana, od przestępstwa zniewagi. Karalność znieważenia - jak wskazał TK - prawa do krytyki nie ogranicza. - W przypadku zniewagi chodzi o zarzut obelżywy lub ośmieszający postawiony w formie niezracjonalizowanej - wyjaśniał sędzia Cieślak. "Poczucie własnej godności i posiadanie autorytetu jest jednym z niezbędnych warunków efektywnego wykonywania funkcji konstytucyjnie przypisanych głowie państwa" - argumentował TK.
Zgodność kodeksu
Trybunał rozważał zgodność z ustawą zasadniczą przepisu Kodeksu karnego mówiącego, że "kto publicznie znieważa Prezydenta RP podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech". Pytanie prawne w tej sprawie skierował do Trybunału w styczniu 2009 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku. Wątpliwości sądu pojawiły się przy rozpatrywaniu zażalenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa w sprawie znieważenia go m.in. przez Lecha Wałęsę słowami: "Durnia mamy za prezydenta". Uznania przepisu za zgodny z konstytucją chcieli przedstawiciele Prokuratury Generalnej i Sejmu.
Postępowań było sporo
Z przedstawionych przez Prokuraturę Generalną w środę na rozprawie danych wynikało, że od 1997 r. w związku z tym przepisem było 210 postępowań, ale aż 121 zakończyło się odmową wszczęcia śledztwa. 63 sprawy umorzono, niektóre sprawy są w toku, zaś do sądu trafiło na razie 11 aktów oskarżenia. Spośród 10 spraw zakończonych w sądach zapadły tylko trzy wyroki skazujące, z czego jeden na rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata i dwa skazujące na grzywnę. "Praktyka wskazuje, że sądy z odpowiednią ostrożnością, wynikającą z gwarantowanej w państwie demokratycznym wolności słowa, odnoszą się do kwestii wymiaru kary za publiczne znieważenie prezydenta" - zaznaczył TK odnosząc się do tych danych. Trybunał dodał, że sędziowie w przypadku tego przestępstwa mają możliwości różnicowania kar, a orzeczenie pozbawienia wolności jest ostatecznością. Trybunał rozpatrywał sprawę w pełnym składzie, nie zostały zgłoszone zdania odrębne.
Sąd twierdził inaczej
W ocenie gdańskiego sądu, który wystosował pytanie, przepis Kodeksu karnego odnoszący się do publicznego znieważenia prezydenta stanowił zagrożenie dla wolności słowa i dawał podstawę do ingerencji państwa oraz organów ścigania w prawo do debaty politycznej. "Stwierdzić trzeba, iż w warunkach demokratycznego społeczeństwa nie może zyskać akceptacji pogląd, iż znieważenie dobrego imienia Prezydenta RP godzi w interes całego państwa" - wskazywał w swoim pytaniu sąd. "Podkreślić należy, że we współczesnych systemach demokratycznych przywiązywanie uwagi do samego stanowiska i tytułu oraz udzielanie ochrony z samego tylko faktu sprawowania urzędu jest nieuzasadnione" - pisał gdański sąd. Dodawał, że "w demokratycznym społeczeństwie należy przede wszystkim zagwarantować, by dyskusja polityczna mogła się szeroko oraz otwarcie toczyć".
Trybunał Konstytucyjny nie podzielił tych obaw. Przychylił się natomiast do argumentów przedstawicieli Sejmu i prokuratury. - Niczym nieskrępowane wypowiedzi mogą wprowadzić niepokoje i zakłócić porządek istniejący w państwie; z historii Polski znamy takie sytuacje, kiedy znieważanie głowy państwa doprowadziło nawet do zabójstwa - mówił w imieniu Sejmu poseł Jerzy Kozdroń (PO). Dodał, że prawo do wolności wypowiedzi nie jest prawem absolutnym i ma swoje granice. Także zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand ocenił, że przepis jest zgodny z konstytucją. Dodał, że jego usunięcie będzie powodowało nielogiczności w przepisach, gdyż prezydent na mocy Kodeksu karnego będzie miał mniejszą ochronę niż inni funkcjonariusze publiczni lub głowy państw obcych. Po uchyleniu przepisu dotyczącego znieważenia prezydenta pozostałby bowiem w Kodeksie karnym na przykład inny przepis stanowiący, że karze do trzech lat więzienia podlega osoba publicznie znieważająca głowę obcego państwa.
Zaczęło się od antykomora
Ostatnio kontrowersje wokół przepisu rozpatrywanego w środę przez TK wyniknęły w maju, gdy do mieszkania autora strony antykomor.pl weszli funkcjonariusze ABW. Na stronie tej znalazły się m.in. gry polegające na strzelaniu do wizerunku Bronisława Komorowskiego oraz zdjęcia, które - zdaniem ABW - mogły wyczerpać znamiona czynu zabronionego polegającego na znieważeniu głowy państwa. Czynności zleciła prokuratura w Tomaszowie Mazowieckim, prowadząca śledztwo w tej sprawie. Politycy różnych opcji w związku z tym wydarzeniem zapowiadali zmiany w prawie.
ps, PAP