Trener Andrea Anastasi postanowił zaufać na początek finałowego turnieju szóstce, która rozpoczynała rywalizację w pierwszych meczach fazy interkontynentalnej Ligi Światowej.
To był ruch skuteczny tylko w pierwszym secie, w którym Polakom wychodziło wszystko. Świetnie w obronie spisywał się Krzysztof Ignaczak, blok działał niemal bezbłędnie, znakomicie zaprezentował się w przyjęciu Michał Ruciak, a nie do zatrzymania w ataku był Bartosz Kurek. Biało-czerwoni prowadzili od początku do końca - 8:5, 16:8 i w końcu wygrali 25:20.
Druga partia była już całkowicie inna. Bułgarzy szybko odskoczyli na kilka punktów, a gospodarze musieli "gonić" wynik. W końcówce, przy remisie 23:23, błędy popełnił w ataku Zbigniew Bartman, a lider Bułgarów, przed którym ostrzegał kapitan polskiej ekipy Piotr Gruszka, Matej Kazijski mylił się rzadko. To głównie dzięki jego postawie rywale zwyciężyli 25:23.
O czwartym secie polscy zawodnicy i kibice chcieliby szybko zapomnieć. Mistrzowie Europy wyraźnie się zablokowali, a Anastasi szybko zareagował na trzypunktowe prowadzenie przeciwników 3:6. Przerwa nie poskutkowała, za to zagrywka Cwetana Sokołowa sprawiała coraz więcej kłopotów, a seriami punkty zdobywał Kazijski. Polakom wyraźnie gra nie układała się (4:9), ale włoski szkoleniowiec nie zdecydował się na zmiany. Dopiero przy stanie 6:13 Bartmana zastąpił Jakub Jarosz. Na niewiele się to zdało. Biało-czerwoni nadal się mylili, nie potrafili znaleźć recepty na coraz lepiej grających rywali i przegrali 14:25.
W czwartym secie Polacy wrócili do poziomu gry z pierwszego. Gdy sytuacja zaczęła się wymykać Bułgarom spod kontroli (9:16), na boisku pojawił się nawet najbardziej doświadczony w ekipie Władimir Nikołow. Zdobył wprawdzie dwa punkty z rzędu, ale niewiele to pomogło. Podopieczni Anastasiego kontynuowali dobrą passę i zwyciężyli 25:22.
Na początku tie-breaka pierwsze skrzypce grał Bartman. Gdy atakujący Jastrzębskiego Węgla serwował, Polacy wyszli na prowadzenie 8:3. Chwilę później nabawił się jednak kontuzji (prawdopodobnie naderwany mięsień łydki), a Bułgarzy wykorzystali dekoncentrację biało-czerwonych i był remis po 12. Anastasi nie czekał i na parkiet wpuścił Michała Kubiaka oraz Grzegorza Kosoka. I to właśnie ten ostatni zakończył mecz atakiem ze środka. 15:13.
W czwartek o godz. 20.00 rywalami Polaków będą Włosi, którzy w pierwszym meczy ulegli niespodziewanie Argentyńczykom 1:3. Szanse na występ Bartmana są znikome.pap, ps