Wszystko jasne
Natomiast na sobotniej porannej konferencji prasowej Ziobro i Poręba zapewniali, że wyjaśnili sobie nieporozumienia. Ziobro stwierdził, że "początek funkcjonowania sztabu jest zawsze nowym doświadczeniem", czego sam doświadczył, stojąc w 2005 r. na czele kampanii wyborczej Lecha Kaczyńskiego. - W sytuacji, gdy chce się wygrać i walczy się bardzo mocno, zawsze pojawiają się emocje i różnice zdań, to jest normalne w każdej partii, również w PiS. Te różnice zdań zostały wyjaśnione, idziemy razem, liczę bardzo na pana posła Zbigniewa Ziobrę, Adama Hoffmana i pozostałych członków sztabu, bo jesteśmy to winni Polakom: musimy te wybory wygrać i wygramy je - mówił Poręba.
Prezydencja pretekstem do zamykania ust
Ziobro zaznaczył, że w przeddzień swego wystąpienia w PE, jego treść konsultował telefonicznie z prezesem partii Jarosławem Kaczyńskim. Europoseł stwierdził również, że polska prezydencja nie może być pretekstem do "zamknięcia ust opozycji" podczas kampanii wyborczej. - Nie z naszego wyboru kampania parlamentarna została przez Platformę Obywatelską wpisana w wydarzenia związane z prezydencją. To była decyzja PO, były przecież dyskusje w Polsce aby tych dwóch wydarzeń nie łączyć. Celem Donalda Tuska było i jest wykorzystanie w kampanii wyborczej prezydencji, wykorzystanie w taki sposób, by zakneblować usta opozycji, aby PiS nie miało prawa do krytyki - mówił na konferencji Ziobro.
Zapowiedział, że PiS będzie "w sposób rzeczowy krytykować to, co na krytykę zasługuje". "Bo Polacy mają prawo do prawdy. Będziemy wskazywać, również w Parlamencie Europejskim te nieprawidłowości, które wymagają naprawy, ale jednocześnie będziemy wspierać polską prezydencję i premiera w tych wszystkich ważnych celach, które są dla Polski pierwszoplanowe, jak kwestia ograniczenia limitów CO2. Ale będziemy też krytycznie i zgodnie z prawdą mówić o tych problemach, które dotyczą podstawowych standardów i wolności, bo to jest podstawowy problem demokracji, to jest problem, na który nie można zamykać oczu" - mówił Ziobro.
Podkreślił, że debata na temat wolności słowa jest standardem w PE. Jego zdaniem premier Donald Tusk i prezydent Bronisław Komorowski powinni "przeprosić Polaków za to, że dezinformują, mówiąc że sprawy dotyczące wolności mediów i wolności słowa są traktowane UE jako sprawy wewnętrzne i nie są podnoszone w czasie debat w PE". Przypomniał burzliwe i emocjonujące dyskusje na ten temat na forum europarlamentu podczas prezydencji Węgier czy Włoch.
Dyskusja była spokojna
W jego ocenie debata po wystąpieniu Tuska w PE była toczona w spokojnym i wyważonym tonie. - Bo my chcemy sukcesów polskiej prezydencji, chcemy aby Donald Tusk osiągnął ważne dla Polski cele, ale nie możemy zamykać oczu na poważne problemy polskiej demokracji i próby ograniczenia opozycji, która przybiera nową formułę: nie można krytykować rządu w trakcie prezydencji, bo to nie wypada, czyli przez całą kampanię, a więc nie można prowadzić równoprawnej kampanii - mówił Ziobro. Jak dodał, "raz już udało się wmówić PiS-owi, jak ma prowadzić kampanię, było to w czasie kampanii prezydenckiej, drugi raz my sobie na to nie pozwolimy". - Będziemy dlatego razem, wspólnie wykorzystując nasze doświadczenie, prowadzić uczciwie tę debatę, nie dając sobie zakneblować ust, ani tu, ani w PE - zaznaczył Ziobro.
pap, ps