Według obrońców praw człowieka i niezależnych mediów w środę, podczas kolejnego milczącego protestu, zatrzymano w całym kraju ponad 100 osób. Większość oskarżono o drobne chuligaństwo. Są oni karani aresztami i grzywnami. Milczące protesty rozpoczęły się na Białorusi w połowie czerwca jako zgromadzenia w centralnych punktach miast, których uczestnicy na znak protestu przeciw polityce władz klaskali, czasami tupali. Nie wznosili haseł ani nie używali zabronionej opozycyjnej symboliki narodowej. W ostatnią środę zmieniono formułę: zamiast wspólnie klaskać zgromadzeni ludzie mieli włączyć budziki w telefonach komórkowych. Inicjatorzy akcji, grupa internetowa pod nazwą Rewolucja Poprzez Sieci Społeczne, zrezygnowali z oklasków, by nie prowokować milicji do zatrzymań.
W wyniku protestów 15, 22, 29 czerwca i 6 lipca oraz 3 lipca w Dzień Niepodległości zatrzymano około 1730 osób, w tym 980 w Mińsku. Znaczna część zatrzymanych została skazana przez sądy na kary aresztu lub grzywien. Podczas akcji, które odbyły się w lipcu, zatrzymania są brutalniejsze, a kary surowsze. Zatrzymywani są także przypadkowi przechodnie oraz coraz częściej dziennikarze, zarówno pracujący dla mediów białoruskich, jak i zagranicznych.
zew, PAP