- 4 listopada 1981 r. odbyło się tzw. Spotkanie Trzech (Józef Glemp, Lech Wałęsa i ja). Wtedy było to wydarzenie niezwykle ważne, bardzo głośne, próba znalezienia drogi do porozumienia narodowego… Całkiem niedawno w Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku odbyła się poświęcona temu tematowi konferencja historycznonaukowa. I na nią nie przybyli przedstawiciele różnych zaproszonych środowisk, w tym IPN. Po prostu temat jest niewygodny, bo pokazuje kulisy sytuacji poprzedzającej wprowadzenie stanu wojennego - zauważa gen. Jaruzelski. I ubolewa, że zapomina się o jego roli w doprowadzeniu do rozmów okrągłego stołu. - Jeśli tak dalej pójdzie, to pewnego dnia może się okazać, że „Solidarność" zawarła porozumienie nie z władzą państwa, ale sama z sobą - mówi z goryczą.
- Polska Ludowa, z całym jej bagażem, była dla mnie i milionów Polaków państwem polskim, była Ojczyzną. Z niesmakiem patrzę na tych, którzy dziś udają nowo narodzonych, i także tych pogromców komuny, którzy wtedy siedzieli jak myszy za piecem. Albo bawili się w piaskownicy, bo mieli kilka latek lub ich w ogóle nie było. Ale dziś wiedzą, gdzie stoją konfitury - dodaje generał.Co czuł gen. Jaruzelski wprowadzając stan wojenny, dlaczego nie rozstawał się z czarnymi okularami i kto napisał mu przemówienie wygłoszone przez niego 13 grudnia 1981 roku - o tym przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".