Pytany, czy wojskowy protokół jest przedmiotem prac komisji Jerzego Millera, Klich powiedział, że "o ile wie, mają być dwa jakby sprawozdania: raport końcowy, pisany zgodnie z załącznikiem 13, i protokół, który wydaje zawsze komisja wojskowa, jak w przypadku CASY - i tam będą jeszcze załączniki". - Tak jak w przypadku CASY protokół został odtajniony decyzją ministra obrony narodowej - zresztą niezbyt dobrze, bo z nazwiskami wszystkimi, natomiast załączniki pozostały tajne - przypominał. - Tam są dozwolone nazwiska. W naszych raportach nigdy nie wpisujemy nazwisk. Chociaż, jeśli ustalamy jakiś obszar niedociągnięć, złych działań, naruszenia procedur, to można z tego wnioskować, kto jest za to odpowiedzialny, chociażby jaka instytucja. Jeśli instytucja, to ktoś tą instytucją kieruje. Tutaj nie problemu, by ustalić, kto odpowiada za pewne obszary, np. szkolenie, procedury. Natomiast nie ma nazwisk - dodał.
Edmund Klich podkreślił, że po raporcie Millera nie spodziewa się wielkich sensacji. Według niego dokument powinien odpowiedzieć precyzyjnie, jak wyglądała ostatnia faza lotu, jak wyglądał system szkolenia, dlaczego po katastrofie CASY zalecenia były nieskuteczne, a także wyjaśnić sprawę organizacji samej wizyty.
Premier Donald Tusk poinformował w ubiegłym tygodniu, że 29 lipca uznaje za ostateczny termin publikacji raportu komisji szefa MSWiA. Dokument trafił do premiera 27 czerwca. Od tej pory jest tłumaczony na języki: angielski i rosyjski. Premier obiecywał, że raport zostanie opublikowany niezwłocznie, a on sam niczego w nim nie będzie poprawiał.
PAP, arb