Najpierw dla wszystkich, potem dla rodzin
Graś zapowiedział, że prezentacja raportu potrwa kilka godzin. - Najpierw będzie prezentacja, słowa ministra Millera, szefa komisji, potem w miarę szczegółowa prezentacja dokonywana przez komisję, a potem czas na pytania dziennikarzy - poinformował rzecznik rządu w Polsat News. Potem planowana jest kolejna część prezentacji - wyłącznie dla rodzin ofiar katastrofy - która będzie się odbywać bez udziału mediów, w osobnym pomieszczeniu. W jej trakcie rodziny będą mogły zadawać własne pytania członkom komisji. - Chcemy, by cała komisja - już bez obecności mediów - była dostępna dla członków rodzin. Spotkania z rodzinami to nie element medialnego spektaklu - oświadczył Graś.
Nazwiska wskaże prokuratura
Pytany o konsekwencje personalne, wynikające z raportu Graś stwierdził, że właściwą instytucją do wskazywania winnych jest prokuratura. - Raport komisji Millera służy przede wszystkim temu, aby wskazać przyczyny i by przygotować zalecenia, by do takiej tragedii więcej nie doszło; w takim raporcie nazwisk się nie publikuje - przekonywał Graś.
Graś nie chciał także wypowiadać się na temat ewentualnych decyzji politycznych, m.in. dymisji ministra obrony Bogdana Klicha. - Będziemy czekać na reakcję ludzi, którzy mieli w jakiś sposób wpływ na to, co w raporcie jest opisane. Wszyscy będziemy czekali jak do raportu odniesie się minister Klich i on z pewnością się do niego odniesie. Decyzje polityczne należą do premiera - oświadczył Graś.
"Tusk nie ingerował"
Rzecznik rządu powiedział, że premier Donald Tusk nie ingerował w treść raportu, pod którym podpisali się wszyscy członkowie komisji, nie było też żadnego zdania odrębnego. - Udało się stworzyć dokument spójny, jednorodny. Jego siłą jest to, że powstał bez żadnych nacisków politycznych - powiedział rzecznik rządu. Oświadczył, że raport jest wynikiem analizy przeprowadzonej przez najlepszych specjalistów, a skład komisji został dobrany tak, że znaleźli się w niej i specjaliści ds. lotnictwa i cywilnego i wojskowego w ten sposób, "by nie było podejrzeń, że któraś strona próbuje coś ukryć i zatuszować".
Premier przeczytał, obywatele czekają
Prace komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej zakończyły się 27 czerwca, wtedy dokument przekazany został premierowi Donaldowi Tuskowi. Od tamtej pory minęły 32 dni. Obywatele - w odróżnieniu od premiera - nie mieli szansy zapoznać się z ustaleniami komisji. Oficjalnym powodem takiego stanu rzeczy było tłumaczenie raportu na rosyjski i angielski. Dokument miał zostać opublikowany po zakończeniu tłumaczenia. Pod naciskiem mediów i opozycji Donald Tusk zmienił zdanie i oświadczył, że rząd ujawni raport 29 lipca, nawet jeśli nie wszystko zostanie przetłumaczone.
Termin publikacji raportu Millera był już wielokrotnie przekładany. Polacy mieli poznać tekst m.in. w marcu, kwietniu, maju i czerwcu.
zew, PAP