"To będzie operacja na otwartym sercu"
Na spotkaniu nie pojawi się Izabella Sariusz-Skąpska, córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich Andrzeja Sariusz-Skąpskiego. Sariusz-Skąpska uważa, że raport powinien zostać udostępniony najpierw rodzinom, tak by mogły one spokojnie się z nim oswoić. - Rodziny ofiar katastrofy mogą usłyszeć z nagrań głosy swoich bliskich. Niestety, ta prezentacja raportu została pomyślana "na żywca", czyli to będzie taki rodzaj operacji na otwartym sercu, bo najważniejsza jest opinia publiczna - mówiła.
- To przykre, bo sądziliśmy, że wcześniej jako rodziny poznamy ten raport. Zaproszenie doceniam, choć nie dotarło do mnie. O tym, że takie zaproszenie jest, dowiedziałam się od jednej z osób, która także straciła bliską osobę w katastrofie - zaznaczyła. - W czasie jutrzejszego upublicznienia raportu będę w domu w Krakowie razem ze swoją mamą; przed telewizorami, ale bez kamer. I przy wyłączonych telefonach. To na pewno nie będzie dla nas łatwe doświadczenie - powiedziała Sariusz-Skąpska.
"Rodziny powinny mieć pierwszeństwo"
Podobnie uważa Rafał Rogalski, reprezentant prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej i pełnomocnik części rodzin ofiar. Jego zdaniem, rodziny ofiar powinny mieć pierwszeństwo do zapoznania się z raportem. - Ponad miesiąc temu skierowałem do pana premiera wniosek, zarówno w formie pocztowej, jak i mailowej, z prośbą, aby raport został udostępniony rodzinom, natomiast nie było żadnego odzewu. Na jeden dzień przed wyznacza się rodzinom kwadrans przed oficjalnym ogłoszeniem raportu. Jest to absolutnie niewłaściwe, co więcej, miałem już kontakt z rodzinami i wiem, jak one to oceniają. Oceniają to bardzo negatywnie i tak naprawdę nie wiedzą, czy w ogóle się stawią - podkreślił.
Kaczyńskiego nie będzie
Jarosław Kaczyński - według rzecznika PiS Adama Hofmana - na spotkanie na pewno nie przyjdzie. Hofman podkreślił, że śledztwo w sprawie katastrofy wymagało odwagi. - A tej odwagi zabrakło - nie odzyskaliśmy czarnych skrzynek, nie odzyskaliśmy wraku. Śledztwo było prowadzone bez dowodów, więc nie ma o czym mówić - ocenił.
"Nie tak miało być"
Na publikację raportu nie wybiera się też Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska, żona posła SLD Jerzego Szmajdzińskiego. Jak powiedziała, nie odpowiada jej bowiem formuła spotkania. - Nie podoba mi się taka formuła, że rodziny ofiar są zapraszane razem z dziennikarzami, nie tak to miało być - zaznaczyła. W spotkaniu nie zamierza uczestniczyć również Paweł Deresz, wdowiec po posłance SLD Jolancie Szymanek-Deresz. - Publikacja będzie dla mnie bardzo dużym przeżyciem i chciałbym wysłuchać raportu w ciszy i spokoju - wyjaśnił.
Sejm lub Kreta
Na prezentacji w KPRM zabraknie także brata zmarłego pod Smoleńskiem posła Arkadiusza Rybickiego - posła PO Sławomira Rybickiego. - W tym czasie mam natłok prac w Sejmie - argumentował. Z powodu wyjazdu w kancelarii nie pojawi się Ewa Komorowska, wdowa po wiceministrze obrony Stanisławie Komorowskim. - Jestem na Krecie. Z przyczyn logistycznych nie jestem w stanie dotrzeć - powiedziała. Na konferencji nie pojawi się również Mirosław Ziętek, ojciec nawigatora samolotu Tu-154M.
"Fałsz i teatrzyk medialny"
Udziału w prezentacji odmówili również reprezentujący rodziny ofiar Dariusz Fedorowicz i Andrzej Melak. Obaj napisali specjalny list w tej sprawie, który odczytano na posiedzeniu parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy, któremu szefuje Antoni Macierewicz. W liście podkreślili, że moralnym obowiązkiem autorów raportu było umożliwienie rodzinom ofiar smoleńskich zapoznanie się z efektami pracy komisji przed ich publikacją. "Niestety, uczyniono to w formie groteskowej, urągającej naszej godności i uczuciom. Powiadomienie rodzin wykonano na niespełna dwa dni przed planowanym ogłoszeniem raportu, za pomocą rozsyłania drogą mailową informacji". "Bynajmniej nie jest to oficjalne zaproszenie ze strony ministra Millera" - ocenili.
"Rozumiemy, że wyżej wymieniona komisja wstydzi się swoich ustaleń lub boi się merytorycznych pytań członków rodzin, które z pewnością zostałyby zadane" - uważają Fedorowicz i Melak. Ich zdaniem raport ma charakter czysto medialny i propagandowy. "Nie ma on z natury rzeczy niczego wyjaśnić, a jedynie stworzyć pozory, jakoby strona polska prowadziła jakieś realne i rzetelne działania śledcze" - stwierdzili autorzy listu. Melak i Fedorowicz dodali również, że chodzi o niezależność od strony rosyjskiej. "To oczywisty fałsz i teatrzyk medialny, w którym nie mamy woli uczestniczyć" - podkreślili.
"Termin pokazuje, jak traktuje nas rząd"
Swoje uczestnictwo w spotkaniu potwierdziła za to Beata Gosiewska, wdowa po pośle PiS Przemysławie Gosiewskim. - Zrobię wszystko, żeby tam być. Nie jest to takie proste ze względu na termin. Pokazuje to, jak traktuje nas rząd. Musimy przewrócić swoje życie zawodowe i towarzyskie, aby tam być. Liczę się jednak z tym, że będzie to kolejny stracony dzień - powiedziała. W jej ocenie, prezentacja raportu odbywa się w nieodpowiednim czasie. - Robi się to w trakcie sezonu urlopowego. Wiele rodzin z tego powodu nie przyjdzie na spotkanie - podkreśliła. Dodała, że wiele do życzenia pozostawia też forma zaproszenia. - Zaproszono mnie drogą mailową dzień przed spotkaniem. Dziennikarze dowiedzieli się o tym kwadrans przede mną - mówiła.
"To kolejny medialny pokaz"
Pytana, czy zamierza zadać pytania szefowi MSWiA powiedziała, że biorąc pod uwagę "doświadczenie z poprzednich spotkań, nie będzie możliwości odbycia merytorycznej rozmowy". - Wiem, że przedstawiciele rządu nie chcą odpowiadać w sposób merytoryczny. To jest kolejny medialny pokaz. Przedstawiciele rządu robią tutaj kampanię wyborczą - uważa Gosiewska. Swoją obecność potwierdziła także Małgorzata Wassermann, córka posła PiS Zbigniewa Wassermanna.
"Spytam o podstawy prawne komisji Millera"
Swój udział w konferencji w KPRM potwierdził również Jakub Płażyński, syn posła Macieja Płażyńskiego. - Nie wiem jeszcze, czy skorzystam z możliwości zadania pytania szefowi MSWiA. Najpierw muszę zapoznać się z raportem - powiedział. Do kancelarii wybiera się również Ewa Kochanowska, żona byłego rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego. Kochanowska przyznała, że ma szereg pytań, jednak jako pierwsze chce zadać - kluczowe jej zdaniem - pytanie dotyczące legalności działania komisji Millera. - Jej podstaw prawnych i zasad konstytucyjnych, na których oparto jej powołanie - tłumaczyła. Interesuje ją także m.in. to, jakiego rodzaju dowody udało się tej komisji pozyskać.
Premier zna raport od 32 dni, obywatele nie
Prace komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej zakończyły się 27 czerwca, wtedy dokument przekazano premierowi Donaldowi Tuskowi. Od tamtej pory - 32 dni - obywatele nie mieli szansy, by poznać tekst. i skierowano go do tłumaczenia na angielski i rosyjski.
zew, PAP, arb