Komorowski: minister obrony wie tyle, ile powiedzą mu generałowie

Komorowski: minister obrony wie tyle, ile powiedzą mu generałowie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bronisław Komorowski (fot. prezydent.pl) 
Prezydent Bronisław Komorowski po powołaniu Tomasza Siemoniaka na stanowisko ministra obrony narodowej mówił o potrzebie reformy polskiego systemu dowodzenia w wojsku. - Pochylając się nad raportem ministra Millera, analizując zapisy, oceny, proponowane cele uzdrowienia sytuacji - według mnie nie należy tracić z oczu także sprawy zasadniczej, jaką jest kontynuowanie rozpoczętych, a nie dokończonych procesów zmian systemowych w wojsku polskim - oświadczył Komorowski.
W kontekście raportu Millera Komorowski podkreślił, że jest absolutnie przekonany, iż gdyby Klich dysponował odpowiednią wiedzą, nastąpiłaby z jego strony "odpowiednia reakcja". Zaznaczył też, że cywilny minister obrony narodowej "wie tyle, ile mu powie struktura dowódcza". - Cywilny minister nie dysponuje wystarczającą możliwością krytycznej oceny tego, co dzieje się w strukturach dowódczych, bo w Polsce obowiązuje zasada, że ci sami dowodzą i te same struktury planują i te same kontrolują - podkreślił Komorowski.

Siemoniak zastąpił Klicha. "Czekają go twarde decyzje"

- Nikt siebie dokładnie nie skontroluje, dlatego sugerowałbym panie ministrze bardzo wnikliwą ocenę tego, czy to nie jest ostatni moment, najwyższy czas na podjęcie trudu reformy polskiego systemu dowodzenia - mówił prezydent, zwracając się do Siemoniaka. Komorowski dodał, że taki postulat był zapisany w planie sześcioletnim rozwoju sił zbrojnych, obok reformy szkolnictwa wojskowego, która również nie została zakończona. - W moim przekonaniu w sposób dramatyczny katastrofa smoleńska i wnioski komisji Millera wskazują na słabość wojska w tym obszarze. Mam nadzieję, że ta potrzeba zmiany w systemie szkolnictwa i szkolenia wojska będzie w tej chwili przedmiotem troski nowego ministra obrony narodowej - zaznaczył prezydent.

Komorowski podkreślił, że chciałby, aby twarda ręka ministra obrony narodowej zachęcała do głębokich zmian, ale jednocześnie gwarantowała stabilność sił zbrojnych. - Nie mam na myśli bezkarności osób, nie mam na myśli niestosowania polityki zmian kadrowych, ale chodzi o to, aby wspólnym wysiłkiem budować głębokie przekonanie, że trudne sprawy wojska są rozwiązywane z troskliwą myślą o wojsku - tłumaczył. Przypomniał jednocześnie, że po katastrofie wojskowej CASY zostały wydane odpowiednie rozporządzenia i opracowane odpowiednie procedury. - Tyle że nie zostały wprowadzone w życie. To jest problem dyscypliny wykonawczej w wojsku, problem dyscypliny wykonawczej jest czymś absolutnie niezbędnym, jeśli chodzi o uniknięcie podobnego ryzyka na przyszłość - podkreślił Komorowski.

Prezydent zauważył też, że przy okazji "różnych zakrętów walki politycznej", może ucierpieć wizerunek sił zbrojnych oraz morale wojska. - Wydaje się, że wspólnym wysiłkiem wszystkich ugrupowań politycznych - całego polskiego parlamentu, rządu, szczególnie ministra obrony narodowej i generalizacji, można połączyć dwa procesy - proces uzdrawiania sytuacji wewnętrznej i pogłębiania reformy, tak aby przebudować system, ale także, aby gwarantować maksymalnie możliwą stabilność sił zbrojnych i dobrą opinię o wojsku polskim - przekonywał Komorowski. Prezydent zadeklarował też wolę współpracy w tej kwestii.

PAP, arb