Dziennikarze pytali w piątek Donalda Tuska, czy konieczne było rozwiązanie specpułku i odwołanie generałów w tak szybkim trybie, bez konsultacji. - Nie sądzę, żeby tego typu sytuacja wymagała konsultacji z bezpośrednio zainteresowanymi. Są takie momenty w historii instytucji, kiedy trzeba podejmować decyzje, coś przecinać w sposób zdecydowany, a nie wdawać się w wielotygodniowe konsultacje - powiedział premier. - Są takie momenty, szczególnie jeśli mówimy o potrzebie mocnych zmian po czymś tak dramatycznym jak katastrofa smoleńska, gdzie dobre maniery nie są priorytetem. Być może minister obrony narodowej nie postąpił tak, że zasłużył na piątkę z plusem, czy szóstkę jeśli chodzi o dobre maniery, ale ma postępować przede wszystkim skutecznie i możliwie szybko - dodał.
Premier podkreślił, że praca komisji szefa MSWiA Jerzego Millera przyniosła rekomendacje, które są realizowane przez nowego szefa MON Tomasza Siemoniaka. - Działanie ministra Siemoniaka uważam za podbudowane wiedzą i analizą bardzo dużego zespołu ludzi, którzy pracowali z najlepszą wolą i bardzo kompetentnie - dodał. - Rozformowanie 36. pułku nie ma nic wspólnego z oceną ludzi tam pracujących, szczególnie pilotów. Bardzo wysoko oceniam ich determinację i kompetencję. Nawet jeśli byli ofiarami błędnego szkolenia, to sami z siebie wykazywali z reguły nadzwyczajnie dobrą wolę i wysokie kompetencje. Jestem przekonany, że przy zastosowaniu odpowiednich procedur znajdą swoje miejsce jako bardzo dobrzy piloci w polskiej armii - powiedział Tusk.
pap, ps