Bartoszewski: Sikorski ma prawo mieć takie poglądy jakie ma

Bartoszewski: Sikorski ma prawo mieć takie poglądy jakie ma

Dodano:   /  Zmieniono: 
Władysław Bartoszewski 
Czy jeżeli czyjaś rodzina, czyjś ojciec, czyjaś matka mają dwuznaczną opinię w swoim środowisku, to ja, nawet tę opinię podzielając, idę na pogrzeb i dyskutuję nad grobem? Nie, to by było niemoralne. To jest właśnie sprawa moralności i dobrego smaku - mówi w rozmowie z "Wprost" Władysław Bartoszewski. Odnosi się w ten sposób do słów Radosława Sikorskiego, który Powstanie Warszawskie nazwał narodową klęską.

Czy według Bartoszewskiego złamaniem zasad elegancji i kultury jest publikowanie wpisu o powstaniu w internecie przez ministra spraw zagranicznych? - Minister jest młody, z Bydgoszczy i w swoim kręgu kulturowym ma prawo mieć poglądy, jakie ma! Ale czy to jest właściwy moment, żeby tego dnia tego typu rzeczy były publikowane, to ja mam wątpliwości. Bardzo szanuję zaangażowanie ministra Sikorskiego, który walczył w Afganistanie przeciwko prosowieckim siłom. I życzę jemu, jego dzieciom i wnukom, aby  szanowały dorobek swojego ojca. Sam wyrażam nadzieję, że człowiek wychowany w Anglii będzie miał tyle elegancji, że uszanuje uczucia i  dorobek innych - mówi Bartoszewski.

Bartoszewski uważa, że o tym, czy powstania były sukcesami czy porażkami, może dyskutować każdy, nie tylko żołnierz, który brał w nich udział. - Tylko nie nad grobami w dzień święta - dodaje.Kiedy więc jest na takie dyskusje najlepszy czas? - Jest trzysta sześćdziesiąt kilka dni w roku. Wtedy można prowadzić dyskusje historyczne. Szczególnie jak się ma wiedzę. Bo ja też mogę sobie prowadzić dywagacje i mieć mniemanie, jak należy postawić most na  Wiśle. Ale czy ja się na tym znam?- pyta Bartoszewski.

Czy oznacza to, że tylko historycy mogą się o powstanie spierać? - Może być poważna rozmowa historyków, może być poważna rozmowa polityków. Ale  wszystko powinno być na pewnym poziomie. My nie jesteśmy plemionami afrykańskimi, które się wycinają dlatego, że ktoś uważa inaczej. Niech uważa inaczej, ale ani się nie obraża, ani niech nie uraża uczuć innych. Dlatego że to jest po prostu nieprzyjęte w naszym kręgu cywilizacyjnym - twierdzi Bartoszewski.

Czy jednak do czegoś doprowadziła dyskusja, którą - jak mówi sam Bartoszewski - prowadził on od 1944 r.? - Oczywiście, że doprowadziła - zapewnia. - Włączył się w nią również Karol Wojtyła. W pierwszej swojej homilii jako Ojciec Święty, odwiedzając Ojczyznę 2 czerwca 1979 r., mówił z najwyższym szacunkiem o powstaniu warszawskim, choć jest człowiekiem z Krakowa, a nie z Warszawy. W 1944 r. był świadomym młodym studentem. Choć nie był w Warszawie, jego stosunek do powstania był pełny najwyższego szacunku, uznania i podziwu. Nie emocjonalny, ale jako człowieka również głęboko myślącego. Więc proszę bardzo – ktoś uważa, że błogosławiony Kolbe słusznie został błogosławionym, ktoś inny, że  nie, ale jest pewna forma kultury i elegancji - dodaje Władysław Bartoszewski.

Cały wywiad Tomasza Machały z Władysławem Bartoszewskim w poniedziałkowym "Wprost"