Być może minister spraw zagranicznych powinien zachować większą wstrzemięźliwość w ocenach dotyczących historii kraju, którego jest reprezentantem. Być może opłaca nam się pokazywać nasz kraj jako niezmiernie bohaterski, nawet jeśli jego bohaterstwo tak tragicznie rozmija się ze zdrowym rozsądkiem. Nie dlatego jednak minister został zaatakowany, że stał się rzecznikiem zdrowego rozsądku. Sikorski naruszył tabu, a tego nie da się niczym usprawiedliwić.
Co mamy świętego? Tabu – jak wiadomo – to zakaz, którego przekroczenie wywołuje gwałtowną reakcję, ponieważ jest traktowane jako zamach na strukturę całej kultury. Tabu ochrania to, co święte. Zarówno istota tabu, jak i protest przeciwko jego naruszaniu mają z reguły charakter irracjonalny. Opinia Sikorskiego o powstaniu warszawskim była mniej więcej takim zamachem na polskie tabu jak podanie w wątpliwość zakazu jedzenia wieprzowiny wśród wyznawców judaizmu czy próba rozpętania dyskusji wokół sensowności tabu kazirodztwa.
Tego się nie robi! Po prostu. W Polsce mamy wiele tabu, chronią one nie tylko przed krytyką, ale też przed racjonalną analizą i publiczną dyskusją. Należą do nich nie tylko niektóre wydarzenia z naszej historii (zwłaszcza powstania), niektóre instytucje (takie jak Kościół), osoby (takie jak papież lub niektórzy inni zmarli), ale również takie kategorie, jak „życie" (zwłaszcza jego początek i koniec), „rodzina" (świętą jest!), „seks" (co oczywiste) i zbiór cnót narodowych.O tabu jakim jest w Polsce seks, kościół, papież i wiele innych zjawisk pisze w poniedziałkowym "Wprost" Magdalena Środa.