Szef PJN Paweł Kowal mówił, że sytuacja, która miała miejsce w Wałbrzychu była możliwa, ponieważ partie polityczne "odkleiły się od społeczeństwa". - Każdego roku wydajemy 100 mln zł na partie, które są małe i nie mają realnego poparcia społecznego. Trzymają się, bo mają duże pieniądze na propagandę, badania opinii publicznej - przekonywał. Zdaniem Kowala do patologii doprowadziła "Polska partyjna". - W PRL była nomenklatura, ale do pewnego poziomu. Dzisiaj w bardzo wielu powiatach jest tak, że nie można otrzymać stanowiska bez jasnej deklaracji politycznej - podkreślił.
Paweł Poncyljusz (PJN) podał przykłady "Polski partyjnej". Poinformował, że kilka osób, które chciały kandydować w wyborach parlamentarnych z ramienia PJN odmówiło, ponieważ obawiało się szykan w pracy w instytucjach samorządowych. - Polska partyjna może być odrzucona w trakcie wyborów, ale może być tak, że partie dostaną kolejne 100 milionów, żeby ją budować, żeby mysz się nie przemknęła poza kontrolą danej partii w mieście czy samorządzie - mówił.
Kowal zaznaczył, że PJN jest przeciwne finansowaniu ze środków publicznych partyjnych billboardów i spotów. Zapowiedział, że w najbliższym tygodniu jego partia złoży projekt ustawy w tej sprawie. - Po wyborach PJN złoży projekt ustawy, który uniemożliwi zatrudnianie bądź zwalnianie osób ze względu na poglądy politycznie, szczególnie na średnim i niższym szczeblu administracji - podkreślił Kowal. Dodał, że PJN opowiada się za bezpośrednimi wyborami starostów i marszałków województw. Kowal zadeklarował w niedzielę, że PJN w jesiennych wyborach będzie w wielu przypadkach popierać nie tylko kandydatów ruchu "Obywatele do Senatu", powołanego przez prezydentów niektórych miast, ale także kandydatów PO i PiS. - Powinniśmy popierać dobrych kandydatów do Senatu - powiedział.
pap, ps