Kilka dni temu został zatrzymany szef „Wiasny" Aleś Bielacki. - Zatrzymanie i rewizję prowadzili przedstawiciele Departamentu Dochodzeń Finansowych Komitetu Kontroli Państwowej oraz KGB – relacjonowała to zdarzenie działaczka „Wiasny" Taccjana Rewjaka. Bielacki jest podejrzany w sprawie karnej o uchylanie się od płacenia podatków, w myśl białoruskiego prawa grozi za to do siedmiu lat więzienia. Szef PE Jerzy Buzek w specjalnym komunikacie nazwał zatrzymanie Bielackiego „nękaniem" i wezwał białoruskie władze do zwolnienia go.
Do tej pory mówiło się, że informacje o Bielackim przekazała Białorusi litewska prokuratura. Tymczasem – jak nieoficjalnie ustalił „Wprost" – informacje na temat Bielackiego przekazywała także polska Prokuratura Generalna. „Prokuratura realizowała wniosek o pomoc prawną dotyczący Aleksandra Bielackiego, jednak w treści tego wniosku nie były zawarte żadne informacje, które mogłyby wskazywać na to, że dotyczył on działacza opozycyjnego lub jego działalności opozycyjnej" – przyznaje rzecznik Prokuratury Generalnej Maciej Kujawski w oświadczenie nadesłanym „Wprost".Europoseł PO Krzysztof Lisek: - To niewiarygodny skandal. Polska wspiera wszelkimi możliwymi sposobami białoruską opozycję a tymczasem jeden z polskich organów wydaje tamtejszym służ-bom jednego z najaktywniejszych działaczy i naraża go na wieloletnie więzienie. Mam nadzieję, że osoba, która podjęła decyzję, poniesie stosowne konsekwencje.
Działanie prokuratury w tej sprawie jest tym bardziej dziwne, że w styczniu szef MSZ Radosław Sikorski prosił prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta o bardzo dokładną analizę wszystkich białoruskich wniosków o pomoc prawną.