Rzecznik PiS Adam Hofman sceptycznie odniósł się do tej propozycji. "Tusk zmarnował cztery lata i traktuje tę debatę jako koło ratunkowe" - ocenił w rozmowie z PAP.
Pierwsza z debat - jak mówił premier na sobotniej konferencji prasowej - miałaby dotyczyć finansów; kolejna - spraw zagranicznych.
"To stosowny moment, by podjąć wyzwanie i takie wyzwanie rzucam największej opozycyjnej partii. Jesteśmy przygotowani do otwartej rozmowy przed kamerami dowolnej stacji telewizyjnej" - oświadczył Tusk.
Debaty - jak mówił - miałyby się rozpocząć od poniedziałku, 29 sierpnia, i odbywać codziennie. "Proponuję, aby w przyszły poniedziałek stanęli naprzeciwko siebie minister (finansów Jacek) Rostowski i przedstawiciel PiS, który będzie odpowiedzialny za finanse" - mówił.
"We wtorek - minister spraw zagranicznych (Radosław) Sikorski z - na przykład - panią minister (Anną) Fotygą, jeśli to ona będzie odpowiadała za sprawy zagraniczne w PiS. I tak każdego dnia" - mówił Tusk.
Szef rządu zadeklarował, że jest przygotowany do spotkania liderów dwóch partii - PO i PiS, które miałoby stanowić podsumowanie debat. "Mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński nie ucieknie od tych decyzji i możemy się umówić na podsumowanie tej debaty" - powiedział.
"To jest też dobra okazja, aby (Jarosław Kaczyński) podjął jakiekolwiek decyzje, one nie muszą być tak odważne, jak je zapowiada, ale jakiekolwiek, dotyczące przyszłości pod ewentualnymi rządami PiS. Dzisiaj nawet nie wiemy, kto ma startować z list PiS, a Polacy muszą wiedzieć, kto ma zamiar odpowiadać za tak ważne sprawy, jak finanse, gospodarka, sprawy zagraniczne" - mówił Tusk.
Według niego, PiS powinien ujawnić swoje personalne plany. "Moi ministrowie, bez wyjątku, będą do dyspozycji" - zadeklarował. W tym kontekście powiedział o minister zdrowia Ewie Kopacz i infrastruktury - Cezarym Grabarczyku.
Premier uważa, że politycy PiS powinni skorzystać z propozycji debat, jeśli "na serio traktują wyzwanie, jakim są wybory, i na serio traktują Polaków".
"Jestem przekonany, że to leży w interesie PiS, bo nie ma chyba lepszej okazji niż taki bezpośredni bój twarzą w twarz, mówiąc sobie prosto w oczy, co się podoba, a co się nie podoba w Polsce" - stwierdził premier.
"Jestem gotów odpowiadać na najtrudniejsze pytania i na najtwardsze zarzuty opozycji dotyczące także mojego czterolecia, więc ja nie rzucam rękawicy, ja daję propozycję, która jest chyba szczególnie atrakcyjną dla lidera opozycji" - powiedział. "Uważam, że to uczciwa propozycja, chyba nie powinni się jej wystraszyć (...). Jeśli na serio traktują wyzwanie, jakim są wybory, i Polaków, to muszą z tego skorzystać" - dodał.
"Chcę bardzo uczciwie i otwarcie rozliczyć te cztery lata" - zadeklarował. Tusk dodał, że podczas debat opozycja powinna mieć możliwość zadawania większej liczby pytań. "Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby moi ministrowie musieli więcej odpowiadać, co do przyszłych czterech lat, być może te role powinny się odwrócić, bo więcej dziś wiadomo, co prezentuje PO, a mniej o tym, co proponuje opozycja" - powiedział.
Według Tuska debaty pokażą też, którzy z ministrów w jego rządzie potrafią obronić swoją politykę. "Jeśli PO wygra wybory, to wielu ministrów z mojego rządu będzie nadal ministrami, ale nie wszyscy. Te dwa miesiące będą na pewno rozstrzygające dla wielu z nich, także dla ministra infrastruktury" - mówił. Dodał, że chce swoich ministrów zobaczyć "w boju".
Premier podkreślił, nie ma nic przeciwko wspólnemu z PiS ustaleniu "reguł gry" ws. debaty. Dodał, że chodzi o to, by nie było "żadnej ściemy".
Tusk zastrzegł, że w tych dziedzinach, za które odpowiada PSL, rząd reprezentować będą ludzie PO. Jak dodał, w sprawach społecznych wypowiadał się będzie minister w kancelarii premiera Michał Boni.
Pytany, czy ludowcy nie poczują się dotknięci pewnym rodzajem "wykluczenia", premier odpowiedział: "minister (Bartosz) Arłukowicz zajmie się wszystkimi, którzy będą się czuli wykluczeni".
Tusk był pytany przez dziennikarzy, dlaczego jego propozycja dotyczy tylko PiS. "Ja nikomu nie zamykam drogi do debaty, ale dobrze byłoby, gdyby taką debatę zaczęły dwie partie, które realnie ubiegają się o to, aby rządzić. Nikomu nie odbierając tej szansy, wysoko ceniąc sobie współpracę z moim koalicjantem, wszyscy widzimy gołym okiem, że ten pojedynek o przyszłość Polski rozstrzygnie się jednak między tymi dwoma partiami" - mówił.
Zastrzegł jednak, że wraz z ministrami swojego rządu będzie do dyspozycji każdej innej partii.
Premier podkreślał, że debaty miałyby też służyć rozliczeniu jego rządu, do czego - dodał Tusk - są potrzebni także "wytrawni dziennikarze" i politycy głównej partii opozycyjnej.
Tusk oświadczył, że bardzo ważne jest "przejście do uczciwej, otwartej rozmowy między partią rządzącą o główną partią opozycyjną". Jak mówił, dawno nie było tak ważnych wyborów, jak te w październiku, w kontekście wyzwań związanych z kryzysem gospodarczym. "Wszyscy Polacy mają prawo, a politycy mają obowiązek publicznie starać się udzielić odpowiedzi na najpoważniejsze wyzwania" - mówił.
Rzecznik PiS Adam Hofman sceptycznie odniósł się do propozycji premiera ws. debaty. Zastrzegł jednak, że ostateczna odpowiedź na propozycję szefa rządu padnie najprawdopodobniej podczas sobotniej konwencji PiS.
Rzecznik PiS mówił o tym, że premier miał szansę na debatę w piątek w Sejmie, gdy przedstawiał informację działań rządu ws. kryzysu gospodarczego. "Donald Tusk jej nie wykorzystał, zamiast powiedzieć, jak obronić Polaków przed kryzysem, wyszedł i nakrzyczał podenerwowany na opozycję i pogłębiał tylko chaos i kryzys, zamiast mówić o rozwiązaniach, teraz chce się ratować" - mówił Hofman.
Jak mówił, nie chce takiej sytuacji, by Donald Tusk znów krzyczał na kolejnych polityków, "bo to nie jest recepta na kryzys".pap, em