"Nielegalne finansowanie lewicy"
Zarzuty byłemu szefowi gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego postawiła w 2009 r. Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Jak informowała wtedy rzeczniczka prokuratury Bogusława Marcinkowska, postawiono je w śledztwie dotyczącym "nielegalnego finansowania lewicy". Materiały w tej sprawie zostały w 2008 r. wyłączone ze śledztwa dotyczącego korupcji i niegospodarności byłego zarządu Krakowa, w którym zarzuty stawiano na podstawie zeznań dwójki krakowskich biznesmenów. Według prokuratury, "pieniądze Markowi U. przekazały dwie prywatne osoby". Media spekulowały, że byli to ci sami biznesmeni, którzy obciążali były zarząd Krakowa.
Ungier się nie przyznał
W śledztwie podejrzany nie przyznał się do zarzutu i skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. - W ciągu naszej wieloletniej współpracy Marek Ungier wykazywał się uczciwością i rzetelnością; miałem i mam do niego pełne zaufanie. Jestem przekonany, że w dalszym postępowaniu procesowym pan Marek Ungier całkowicie udowodni swoją niewinność - oświadczył wówczas Kwaśniewski. W 2010 r. Ungier (który zgadzał się na podawanie swych pełnych danych) został prawomocnie uniewinniony od zarzutu ujawnienia tajemnicy państwowej - Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał wtedy wyrok I instancji.
Ujawnił tajemnicę?
Według aktu oskarżenia były szef gabinetu prezydenta miał ujawnić w 2003 r. tajemnicę państwową, informując byłego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka o działaniach operacyjnych podjętych wobec niego przez Agencję Wywiadu w związku z rzekomym przyjęciem przez niego łapówki. Drugi z zarzutów dotyczył zeznań Ungiera w 2004 r. w innym śledztwie, gdzie jako świadek miał zeznać, że nic nie wie o działaniach w sprawie rzekomej łapówki prowadzonych przez służby.
Sądy uznały, że nie można przyjąć, że Kaczmarek powziął wiedzę na temat działań prowadzonych przez AW. Natomiast wyjaśnienia Ungiera z 2004 r. - zdaniem sądu - były prawdziwe i stanowiły jego "precyzyjną odpowiedź na zadane pytanie". Sąd uznał te wyjaśnienia za wiarygodne, spójne i logiczne.
zew, PAP