Starosta był oskarżony o sporządzenie nowej dokumentacji dotyczącej samowoli budowlanej córek posła - w celu jej legalizacji. Dom z pensjonatem po przeróbce miał mieć 369 metrów kw. powierzchni użytkowej, a nie 152 metry - jak we wcześniejszej decyzji. Według sędzi Krystyny Osewskiej, wszystkie egzemplarze jednego dokumentu powinny mieć taką samą treść, jeśli jest inaczej, to świadczy negatywnie o funkcjonowaniu urzędu, o bezmyślności, głupocie i braku profesjonalizmu urzędników, ale - jak dodała sędzia - nie musi oznaczać, że zostało popełnione przestępstwo w rozumieniu przepisów kodeksu karnego.
Sędzia podkreśliła, że są różnice w treści dokumentów znajdujących się w posiadaniu Starostwa Powiatowego w Augustowie oraz będących w posiadaniu rodziny posła Jana Kamińskiego i u niego samego. Dodała, że na dokumentach datowanych na 31 sierpnia 1999 roku są pieczęci używane przez starostę w latach 2002-2006. - Data ostemplowania nie musi być tożsama z datą podpisania. Podobnie osoba, która podpisała, nie musi być tą osobą, która ostemplowała - zaznaczyła sędzia. Dodała także, że sąd ustalił, że starosta osobiście nie stemplował dokumentów, dlatego m.in. sąd ocenił, że w procesie nie było dostatecznych dowodów popełnienia przestępstwa.
Córkom posła, oprócz starosty, miał pomagać jeden z urzędników starostwa, Bogdan G. Według prokuratury, mężczyzna miał podrobić decyzję dotyczącą pozwolenia na budowę pensjonatu. Jego również sąd uniewinnił. Cała sprawą wyszła na jaw, kiedy sąsiedzi córek posła zaprotestowali przeciwko większej budowie. Sprawą zajęło się CBA. Kobiety zostały skazane i musiały oddać część dotacji z Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku, przyznanej na budowę domu z pensjonatem.
PAP, arb