– Niewielu fachowców dawało mi szansę na sukces w najcięższej kategorii. Mówili, że nie przetrwam. A jestem teraz tu, przed wami. Może i jestem „Góral" mały, ale zadziorny! Nie mam nic do stracenia. A on ma do stracenia wszystko, czyli tytuł mistrza świata. Zobaczy, co znaczą twarde góralskie pięści. Wejdę do ringu, by wygrać, bo taki już jestem – mówił Adamek na wspólnej konferencji z Ukraińcem.
– Dobrze jest mieć marzenia. Tomek chce tytułu, który przede mną mieli Ali, Tyson czy Lewis? Okej, powodzenia, stary. Ale powiem ci jedno: oddam pas wtedy, gdy sam zrezygnuję z boksu – usłyszał w odpowiedzi od 40-letniego weterana, który zapewnia, że czuje się dziś lepiej niż 10 lat temu.
– Fizycznie nic nie straciłem, a nabrałem doświadczenia. Trenując, potrafię teraz znaleźć właściwy balans między ciężką pracą a odpoczynkiem. Efekty zobaczycie we Wrocławiu – zapowiada „Doktor Żelazna Pięść". – Podziwiam odwagę Tomka. Boksowanie w wadze ciężkiej jest niezwykle ryzykowne, bo jeden cios może zakończyć karierę i odebrać zdrowie. A on nie boi się rywala. Jak zapewnia, strach czuje tylko przed żoną i Panem Bogiem. Wiara góry przenosi, w jego przypadku mieliśmy już kilka tego przykładów – mówi „Wprost" legenda polskiego boksu, dwukrotny złoty medalista olimpijski Jerzy Kulej.
O Tomaszu Adamku czytaj w najnowszym, poniedziałkowym numerze tygodnika "Wprost"