Zdaniem "Biełgaziety", dwaj główni uczestnicy ewentualnego okrągłego stołu, czyli władza i opozycja "odmiennie rozumieją słowo >dialog<. Dla opozycji jest to środek osłabienia władzy, wypracowania działań, które pomogą zwiększyć rolę sił demokratycznych w społeczeństwie i w perspektywie, doprowadzą do ponownego rozdzielenia pełnomocnictw władzy. Dla władzy dialog jest manewrem, nawet nie politycznym, na drodze do innych działań. Białoruś teraz bardzo potrzebuje pieniędzy. Trzeba stworzyć wrażenie, że opozycja o czymś u nas decyduje, po to, żeby dostać pieniądze od Zachodu". "Kiedy tylko potencjał kredytowy dialogu zostanie wyczerpany, jego uczestnicy odpowiedzą za każde słowo, które podczas niego wypowiedzieli. Tak właśnie, jak odpowiedzieli kandydaci na prezydenta za każde słowo wypowiedziane w trakcie kampanii wyborczej" - wskazuje tygodnik.
Przed tygodniem Łukaszenka powiedział, że proponuje wszystkim "rozsądnie myślącym", "do jakiegokolwiek obozu politycznego by nie należeli", by siąść za okrągłym stołem i "realnie ocenić, kto ile jest wart i ile może zrobić w celu efektywnego poprawienia sytuacji w kraju". Dodał, że chciałby zaproponować również Unii Europejskiej i Rosji, by skierowały swoich przedstawicieli "do udziału w tym okrągłym stole". W reakcji na te słowa liderzy białoruskiej opozycji oświadczyli, że warunkiem jakiegokolwiek dialogu jest zwolnienie skazanych po wyborach opozycjonistów.pap