Jak mówił, gdy słuchał czwartkowych wypowiedzi premiera Donalda Tuska i prezesa Jarosława Kaczyńskiego na temat przedszkoli, to miał wrażenie, że "oni sądzą, iż te podwyżki to jest dzieło jakichś elfów, krasnoludków i że wszystko da się zrobić przyprowadzając dzieci na konferencję, i pokazując, że komuś jest przykro". - Otóż przykro to w ostatnich dniach było rodzicom - powiedział polityk. Jak mówił, wystarczy popatrzeć, która partia gdzie rządzi, by odpowiedzieć na pytanie, kto odpowiada za podwyżki. Według Kowala, na przykład w Warszawie wiceprzewodnicząca PO, prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz mogłaby "wpłynąć na to, by ulżyć rodzicom". - PiS rządzi w Radomiu i można na miejscu sprawdzić, jaki partia ta ma stosunek do polityki na rzecz rodziny. SLD - w Krakowie - kontynuował.
- Mam prosty apel: żeby pan premier Tusk poprosił o listę władz samorządowych miast, gdzie rządzą przedstawiciele PO, żeby pan prezes Kaczyński poprosił o listę władz samorządowych z miast i gmin, w których rządzi PiS. PSL i SLD mogłyby zrobić to samo - powiedział. Według Kowala, ulżenie rodzicom "jest w rękach samorządów, prezydentów i rad miast". Kowal powiedział, że PJN pokazała, iż Polska jest krajem, w którym czołowi politycy w ogóle nie rozumieją kwestii prorodzinnych, nie wiedzą o czym mówią, kojarzą je z pomocą socjalną. - Tymczasem polityka na rzecz rodziny polega na tym, że się ufa rodzinie - mówił. Dlatego - jak zapowiedział - PJN przypomni w najbliższych dniach jeszcze raz program przesunięcia środków na politykę prorodzinną "z rąk urzędników do rodziny".
Kowal mówił też, że PJN jest "jedyną partią, która jasno powiedziała w kampanii wyborczej: "stop podatkom, podatki jak najniższe". Według niego, brakuje obecnie partii, które jasno mówią, że nie będą sięgały do kieszeni obywateli.pap, ps