"Biełorusskije Nowosti" przypominają warunki, na jakich Bruksela zgadza się rozpocząć dialog polityczny z władzami w Mińsku: to uwolnienie i rehabilitacja "wszystkich tych osób, które Zachód uważa za więźniów politycznych". Dopiero potem "Unia jest gotowa dyskutować z Mińskiem o programie współpracy", który będzie zawierał, zgodnie ze zmienioną EPS, "krótszą listę priorytetów i wyraźnie określone rezultaty" poszczególnych działań. Gazeta zauważa zarazem, że UE "jeszcze nawet nie rozpatrzyła projektów, które Białoruś, Litwa i Ukraina przygotowały w ramach polityki Partnerstwa Wschodniego". Wskazuje też, że UE, niejednomyślnej w polityce zagranicznej i zajętej własnymi problemami, "nie wystarcza sił i środków nie tylko na Białoruś - również na arenę międzynarodową w całości". "Biełorusskije Nowosti" dodają, że choć przed wyborami 19 grudnia szef MSZ Polski Radosław Sikorski obiecał w Mińsku 3 mld euro, to "urzędnicy europejscy i analitycy od razu wyliczyli, że Unia nie ma miliardów dla Białorusi". Z tego powodu, w ocenie gazety, "mało prawdopodobne wydają się ostatnie pogłoski o dwóch miliardach euro, które jakoby znów obiecano władzom białoruskim w zamian za demokratyczne zachowanie".
Nowa strategia UE "pozostawia wolność wyboru" i oznacza, że Bruksela "nie wywiera żadnej presji". "Czy nie na to właśnie zawsze nalegały władze białoruskie?" - zauważają "Biełorusskije Nowosti". I podsumowują: "Bruksela ma nadzieję na to, że sytuacja gospodarcza i polityczna zmusi samych Białorusinów, by żądali więcej praw i swobód, a władze - by je poszerzały".pap