Od 17 września na nowojorskiej Wall Street trwają protesty przeciwko "chciwości i korupcji" amerykańskiej finansjery i polityków. Wzorowana na protestach m.in. egipskich i hiszpańskich akcja "Okupujmy Wall Street" (Occupy Wall Street) zjednuje sobie zwolenników na całym świecie, którzy dzięki serwisom takim, jak Twitter i Facebook na bieżąco poznają i finansują potrzeby protestujących.
Akcja planowana była od lipca, kiedy to grupa antyglobalistów spod znaku kanadyjskiego magazynu AdBusters zapowiedziała na 17 września 2011 roku początek "amerykańskiej rewolucji". Na stronie magazynu możemy przeczytać: "Nadszedł czas by rozprawić się z największym koruptorem naszej demokracji, z Wall Street, finansową Gomorrą Ameryki. Chcemy zobaczyć jak 20 tysięcy ludzi zalewaja dolny Manhattan, stawia namioty, kuchnie, pokojowe barykady i okupuje Wall Street miesiącami". W dzień demonstracji, na ulicach Manhattanu ostatecznie zjawiło się około 5 tysięcy protestujących.
Demonstranci ze wsparciem od hakerów z Anonymous
17 września wielu z nas obserwowało w podziwie jak 5 tysięcy Amerykanów wmaszerowało do dzielnicy finansowej na dolnym Manhattanie, wymachując flagami, transparentami, bijąc w bębny i skandując hasła. Szli w kierunku "finansowej Gomorry" by "wymierzyć sprawiedliwość dla bankierów" - piszą w "Guardian" Micah White i Kalle Lasn. Jak podkreślają dziennikarze brytyjskiej gazety, plany demonstrantów zostały tymczasowo pokrzyżowane przez nowojorską policję, która zabarykadowała Wall Street i ustanowiła w dzielnicy punkty kontrolne. Nie zraziło to jednak protestujących, którzy rozbili obóz w pobliskim parku przy Liberty Street. Noc w parku spędziło trzystu demonstrantów. Nazajutrz dołączyło do nich kolejnych kilkuset Amerykanów.
Gdy demonstranci opublikowali na Twitterze wpis, w którym napisali, że są głodni, do pobliskiej pizerii w ciągu godziny wpłynęło z całego świata łącznie 2,800 dolarów na jedzenie dla protestujących. Akcję, wzorowaną na demonstracjach hiszpańskich, greckich, islandzkich czy egipskich, wspiera słynna grupa hakerska Anonymous, której opublikowany w Internecie film zapowiadający demonstrację zobaczyło 100 tysięcy ludzi. Grupa zapewnia też streaming z demonstracji na żywo w Internecie, a najświeższe wiadomości można znaleźć na stronie occupywallst.org oraz na twitterowych #occupywallstreet i #takewallstreet.
Bezrobotni i sfrustrowani
Ludzie na całym świecie budzą się, by przekonać się, że coś fundamentalnie złego dzieje się z systemem, w którym dziennie zawieranych jest transakcji spekulatywnych na wartość 1,3 tryliona dolarów, czyli 50 razy więcej niż wszystkich transakcji handlowych - piszą Micah White i Kalle Lasn. Dziennikarze "Guardian" rozpoznają w protestujących przede wszystkim sfrustrowanych młodych bezrobotnych ludzi. Jak podkreślają: - Zgodnie z raportem ONZ, w 35 krajach, w których zbierane są takie dane, niespełna 40 proc. obywateli szukających pracy pozostaje nie miało pracy dłużej niż przez jeden rok.
Protestujący to jednak nie tylko młodzi bezrobotni. To także m.in. uczestniczący w demonstracji Bill Steyerd, weteran z Wietnamu, który określił bankierów z Wall Street mianem krwiopijnych podżegaczy wojennych. - To nie jest po prostu gniew - piszą dziennikarze "Guardian" - Istnieje też poczucie, że standardowe rozwiązania dla kryzysu gospodarczego zaproponowane przez naszych polityków i mainstreamowych ekonomistów, takie jak cięcia, pożyczki, zmniejszanie stóp procentowych, nie zdadzą egzaminu. Potrzebne są daleko idące zmiany. Banki, które są "zbyt duże by upaść", muszą zostać rozbite, zmniejszone by znów mogły służyć ludziom, ekonomii i społeczeństwu - piszą White i Lasn.
- Obozowiska protestujących staną się stałymi elementami krajobrazu finansowych dzielnic, jeśli obecne nieszczęścia ekonomiczne w Europie i w Stanach Zjednoczonych będą się potęgować - prognozują White i Lasn, dodając: - Brawa dla tych odważnych dusz w obozowsiku przy nowojorskiej Liberty Street
sjk
Demonstranci ze wsparciem od hakerów z Anonymous
17 września wielu z nas obserwowało w podziwie jak 5 tysięcy Amerykanów wmaszerowało do dzielnicy finansowej na dolnym Manhattanie, wymachując flagami, transparentami, bijąc w bębny i skandując hasła. Szli w kierunku "finansowej Gomorry" by "wymierzyć sprawiedliwość dla bankierów" - piszą w "Guardian" Micah White i Kalle Lasn. Jak podkreślają dziennikarze brytyjskiej gazety, plany demonstrantów zostały tymczasowo pokrzyżowane przez nowojorską policję, która zabarykadowała Wall Street i ustanowiła w dzielnicy punkty kontrolne. Nie zraziło to jednak protestujących, którzy rozbili obóz w pobliskim parku przy Liberty Street. Noc w parku spędziło trzystu demonstrantów. Nazajutrz dołączyło do nich kolejnych kilkuset Amerykanów.
Gdy demonstranci opublikowali na Twitterze wpis, w którym napisali, że są głodni, do pobliskiej pizerii w ciągu godziny wpłynęło z całego świata łącznie 2,800 dolarów na jedzenie dla protestujących. Akcję, wzorowaną na demonstracjach hiszpańskich, greckich, islandzkich czy egipskich, wspiera słynna grupa hakerska Anonymous, której opublikowany w Internecie film zapowiadający demonstrację zobaczyło 100 tysięcy ludzi. Grupa zapewnia też streaming z demonstracji na żywo w Internecie, a najświeższe wiadomości można znaleźć na stronie occupywallst.org oraz na twitterowych #occupywallstreet i #takewallstreet.
Bezrobotni i sfrustrowani
Ludzie na całym świecie budzą się, by przekonać się, że coś fundamentalnie złego dzieje się z systemem, w którym dziennie zawieranych jest transakcji spekulatywnych na wartość 1,3 tryliona dolarów, czyli 50 razy więcej niż wszystkich transakcji handlowych - piszą Micah White i Kalle Lasn. Dziennikarze "Guardian" rozpoznają w protestujących przede wszystkim sfrustrowanych młodych bezrobotnych ludzi. Jak podkreślają: - Zgodnie z raportem ONZ, w 35 krajach, w których zbierane są takie dane, niespełna 40 proc. obywateli szukających pracy pozostaje nie miało pracy dłużej niż przez jeden rok.
Protestujący to jednak nie tylko młodzi bezrobotni. To także m.in. uczestniczący w demonstracji Bill Steyerd, weteran z Wietnamu, który określił bankierów z Wall Street mianem krwiopijnych podżegaczy wojennych. - To nie jest po prostu gniew - piszą dziennikarze "Guardian" - Istnieje też poczucie, że standardowe rozwiązania dla kryzysu gospodarczego zaproponowane przez naszych polityków i mainstreamowych ekonomistów, takie jak cięcia, pożyczki, zmniejszanie stóp procentowych, nie zdadzą egzaminu. Potrzebne są daleko idące zmiany. Banki, które są "zbyt duże by upaść", muszą zostać rozbite, zmniejszone by znów mogły służyć ludziom, ekonomii i społeczeństwu - piszą White i Lasn.
- Obozowiska protestujących staną się stałymi elementami krajobrazu finansowych dzielnic, jeśli obecne nieszczęścia ekonomiczne w Europie i w Stanach Zjednoczonych będą się potęgować - prognozują White i Lasn, dodając: - Brawa dla tych odważnych dusz w obozowsiku przy nowojorskiej Liberty Street
sjk