– Palikot nie jest ani prawicowy ani lewicowy. W zależności od tego, co widzi na stole, wyciąga z talii karty czarne lub czerwone. Dzisiaj gra czerwonymi – w ten sposób działania Janusza Palikota ocenia Paweł Piskorski, przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego.
Piskorski widzi zagrożenie dla Polski w partii Janusza Palikota. – Poza Palikotem i może trzema osobami, nic nie potrafimy powiedzieć o pozostałych kandydatach – nawet tych z pierwszych miejsc. Nie wiemy, jakie były ich dotychczasowe ścieżki kariery – pisze na blogu. – „Drużyna" Palikota przypomina Samoobronę z 2005 roku – dość przypadkowi ludzie wsiadają na okręt z nadzieją, że charyzmatyczny kapitan dowiezie ich do upragnionego celu – dodaje.
Zdaniem byłego prezydenta Warszawy większym problemem jest jednak sam Palikot. – Myślę, że jego droga od konserwatyzmu do libertynizmu nie ma charakteru ideowego. To świadomie wybrana strategia, która opiera się na analizie tych samych sondażowych słupków, które tak wnikliwie bada Platforma – stwierdza Piskorski.
– Palikot w kwestiach światopoglądowych zdaje się sytuować na lewo od SLD. Uznał on – strategicznie słusznie – że istnieje ok. 10 procentowa nisza wyborców liberalnych, światopoglądowo antykościelnych, ale bez sentymentów wobec dawnego PRL-u, którzy nie mają dzisiaj swojej parlamentarnej reprezentacji – wnioskuje były europoseł. – Po prawej stronie sceny politycznej takiej niszy nie ma. Gdyby była, to jest wielce prawdopodobne, że Ruch Palikota głosiłby dzisiaj tezy, które 6 lat temu mogliśmy czytać na łamach „Ozonu", bardzo konserwatywno-prawicowego pisma wydawanego kiedyś przez Palikota – zaznacza.
BdK
Zdaniem byłego prezydenta Warszawy większym problemem jest jednak sam Palikot. – Myślę, że jego droga od konserwatyzmu do libertynizmu nie ma charakteru ideowego. To świadomie wybrana strategia, która opiera się na analizie tych samych sondażowych słupków, które tak wnikliwie bada Platforma – stwierdza Piskorski.
– Palikot w kwestiach światopoglądowych zdaje się sytuować na lewo od SLD. Uznał on – strategicznie słusznie – że istnieje ok. 10 procentowa nisza wyborców liberalnych, światopoglądowo antykościelnych, ale bez sentymentów wobec dawnego PRL-u, którzy nie mają dzisiaj swojej parlamentarnej reprezentacji – wnioskuje były europoseł. – Po prawej stronie sceny politycznej takiej niszy nie ma. Gdyby była, to jest wielce prawdopodobne, że Ruch Palikota głosiłby dzisiaj tezy, które 6 lat temu mogliśmy czytać na łamach „Ozonu", bardzo konserwatywno-prawicowego pisma wydawanego kiedyś przez Palikota – zaznacza.
BdK