Nieuzasadnione apanaże i łupieżcy
Podstawą proponowanej przez niego umowy jest "zależność wysokości nagrody od włożonego wysiłku", "wartości" i "odpowiedzialność od góry do dołu". Wskazał, że np. w przydziale mieszkań socjalnych preferowani powinni być ci, którzy wnieśli wkład do lokalnej społeczności. Miliband potępił "nieuzasadnione" apanaże, z których korzystają osoby na kierowniczych stanowiskach w dużych korporacjach, oraz "łupieżców" odnoszących zyski z przejmowania firm i ogołacających je z majątku, a także bankierów, którzy wzbogacają się nawet jeśli ich błędy spowodowały szkody w gospodarce.
Takiemu pojmowaniu biznesu i bankowości przeciwstawił Miliband własną wizję społeczną, w której nagradzana jest praca i odpowiedzialność, a gospodarka nie jest zależna od sektora usług finansowych, tylko oparta na produkcji i przemyśle. Miliband skrytykował "zamknięte kręgi" i zorganizowane grupy interesów stosujące praktyki monopolistyczne. Jako przykład podał koncerny energetyczne. Jest to w Wielkiej Brytanii gorący temat w związku z zapowiedzianymi latem dużymi podwyżkami cen gazu, na poziomie 16-18 proc.
Partia Pracy odcina się od niedawnych liderów
Miliband odciął się od swoich poprzedników Tony'ego Blaira i Gordona Browna, a także od fetowania przez poprzednie rządy Partii Pracy wieloletniego szefa Royal Bank of Scotland (RBS) Freda Goodwina (2001-09). RBS został faktycznie znacjonalizowany przez podatników w 2008 r., po tym gdy agresywna ekspansja forsowana przez Goodwina doprowadziła bank na krawędź upadku. Obecnie skarb państwa jest właścicielem ponad 80 proc. udziałów RBS. Bank ma na koncie najwyższą roczną stratę w historii brytyjskich korporacji: 24,1 mld funtów.
Opinię publiczną oburzyła zawrotnie wysoka emerytura 50-letniego Goodwina, ustalona początkowo na 555 tys. funtów rocznie, a następnie po negocjacjach z nim na 342,5 tys. W 2004 r. z rekomendacji rządu Goodwin otrzymał wysokie wyróżnienie od Elżbiety II, a w 2009 r. wyszło na jaw, że nigdy nie miał nawet formalnego przygotowania technicznego i bankowego.
Miliband posłużył się przykładem Goodwina, by zilustrować główną tezę swego przemówienia, iż należy odejść od tolerowania praktyk szybkiego wzbogacania się niewielkim nakładem pracy w ostatnich 30 latach (począwszy od rządów Margaret Thatcher, która uwolniła system finansów, dokonując deregulacji - red.).
Dla jednych ulgi, dla drugich domiar
- Przyszły rząd Partii Pracy będzie się posługiwał systemem ulg podatkowych, regulacji i rządowych zamówień, by nagrodzić firmy wnoszące wkład do społeczności, w których działają - zaznaczył. - W XXI wieku wybór sprowadza się do tego, czy jest się po stronie twórców bogactwa, czy ogołacających (cudzy) majątek. Przed długie lata byliśmy wobec tego wyboru neutralni. Zarówno twórcy bogactwa, jak i łupieżcy pod względem podatku, regulacji i doceniania byli traktowani tak samo. Pod moimi rządami nie będą - podkreślił.
"Coś za nic" to pomysł Partii Pracy
Współprzewodnicząca partii konserwatywnej baronessa Sayeeda Warsi powiedziała BBC, że subkultura "coś za nic" rozkwitła w okresie 13 lat rządów laburzystowskich, a jeśli Milibandowi rzeczywiście zależałoby na jej zmianie, to nie powinien się przeciwstawiać konserwatywnym planom reformy systemu świadczeń socjalnych, które mają za cel uczynienie pracy opłacalną.
zew, PAP