Gdyby wybory prezydenckie odbyły się w najbliższych dniach, to na Łukaszenkę zagłosowałoby według sondażu 20,5 proc. Białorusinów. Na opozycjonistę Uładzimira Niaklajeua - 8,8 proc., a na odbywającego wyrok w kolonii karnej byłego kandydata w wyborach Andreja Sannikaua - 6,3 proc. Ponad 42 proc. ankietowanych odmówiło odpowiedzi. Oceniając różne inicjatywy polityków 34,6 proc. badanych powiedziało, że popiera żądanie odejścia Łukaszenki od władzy. Ponad 28 proc. powiedziało o sobie, że jest w opozycji do obecnej władzy, a 56 proc. za opozycję się nie uznało. Ponad 70 proc. Białorusinów słyszało o akcjach milczącego protestu przeciwko polityce władz. Jednocześnie 37,4 proc. oświadczyło, że odnosi się do nich pozytywnie, a 33,6 proc. - że są im obojętne.
Komentując sondaż socjolog Aleh Manajeu powiedział, że "większość ankietowanych uznała prezydenta za głównego winowajcę pogorszenia poziomu życia. Ranking Łukaszenki w ciągu dziewięciu miesięcy spadł 2,5-krotnie, osiągając poziom minimalny", gorszy niż w 2003 roku. Jednocześnie utracone przez Łukaszenkę poparcie "nie przechodzi na nikogo innego, a jakby rozpływa się w powietrzu" - oświadczył Manajeu.
Jego zdaniem, w społeczeństwie zadziałał mechanizm "negatywnej adaptacji" do warunków kryzysu gospodarczego. - Ludzie przystosowali się do sytuacji, obniżając swoje potrzeby i oczekiwania - powiedział socjolog. Według jego oceny, w białoruskim społeczeństwie "nie bacząc na oznaki rosnącego niezadowolenia realna gotowość do wyrażania protestu pozostaje na tym samym poziomie, co i rok, i pięć lat temu".
Jak informuje NISEPI, sondaż przeprowadzono na próbie 1503 osób, margines błędu nie przekracza 3 procent. Na niektóre pytania można było udzielić więcej niż jednej odpowiedzi.
zew, PAP