Loja Dżirga wybrała w głosowaniu prezydentem Afganistanu dotychczasowego premiera rządu przejściowego Hamida Karzaja, wyznawcę "islamu tolerancji".
Karzaj uzyskał poparcie około dwóch trzecich delegatów do zgromadzenia przywódców plemiennych Loja Dżirgi, tj. około 1050 z ponad 1500 jej uczestników. Rywalizowała z nim kobieta oraz mało znany przedstawiciel rządu.
Opowiedziało się za nim wielu wpływowych przywódców pasztuńskich, mimo że wcześniej grozili zbojkotowaniem wyborów po tym, jak król Mohammad Zahir Szah ogłosił, że nie będzie się ubiegał o urząd prezydenta.
Karzaja popierają także Stany Zjednoczone, były król i Sojusz Północny - do którego należą Tadżykowie, Uzbekowie i inne grupy etniczne.
Nowy rząd będzie kierował Afganistanem przez 18 miesięcy, do czasu wyborów powszechnych.
Hamid Karzaj, pasztuński przywódca plemienny, łączy w sobie harmonijnie tradycję i nowoczesność. Właśnie dzięki temu pod koniec zeszłego roku z nieznanego uchodźcy awansował w ciągu kilku tygodni na przywódcę swego kraju i otrzymał funkcję premiera rządu przejściowego. Silne więzi ze społecznością plemienną i jednocześnie znajomość nowoczesnego świata zdobyta podczas pobytu na emigracji w USA zyskały mu poparcie delegatów czterech ugrupowań afgańskich na konferencji pokojowej w Niemczech na przełomie listopada i grudnia. Zdaniem znawców, jest lepiej niż inni przygotowany do podjęcia próby skierowania Afganistanu na drogę normalności.
Jako premier rządu przejściowego i przywódca Pasztunów, tradycyjnych władców Afganistanu, zdołał przez minione sześć miesięcy mniej lub bardziej harmonijnie współpracować z piastującymi większość tek ministrami Sojuszu Północnego - dominującej pod względem wojskowym koalicji afgańskich Tadżyków i Uzbeków z północy kraju.
44-letni arystokrata Karzaj, jest przywódcą pasztuńskiego plemienia Popalzajów - tego samego, z którego wywodziły się dynastie królewskie rządzące Afganistanem od 1747 aż do 1973 roku, kiedy to obalono króla Zahira Szacha. Jest też ściśle związany z frakcją byłego monarchy, pochodzącego z tego samego klanu Popalzajów.
87-letni Zahir Szach wrócił do Afganistanu w kwietniu po blisko 40 latach pobytu na uchodźstwie i część pasztuńskiej starszyzny zamierzała zgłosić jego kandydaturę na szefa państwa podczas obecnej Loja Dżirgi. Jednak przeciwko eks-królowi wypowiedzieli się przywódcy Sojuszu Północnego i ostatecznie Zahir Szach ogłosił w poniedziałek swą rezygnację z ubiegania się o stanowisko głowy państwa i poparł Karzaja.
Gdy podobne oświadczenie złożył we wtorek "w imię jedności narodowej" tytularny przywódca Sojuszu Północnego były prezydent Afganistanu Burhanuddin Rabbani i gdy również Junus Kanuni, tadżycki minister spraw wewnętrznych, ogłosił, że składa rezygnację, aby Karzaj mógł "umocnić rząd", czyli wprowadzić do niego szerszą reprezentację etniczną, znikły ostatnie przeszkody na drodze do wyboru dotychczasowego premiera na najwyższe stanowisko w państwie.
Środowy "Washington Post" napisał, że publiczne deklaracje poparcia dla Karzaja, ogłoszone przez Zahir Szacha, Rabbaniego i Kanuniego nastąpiły po części w wyniku zakulisowych nacisków amerykańskich, czemu jednak zaprzeczył sekretarz stanu Colin Powell.
Podczas walk z interwentami radzieckimi w latach 80. Karzaj pomagał uzbroić i wspierał finansowo mudżahedinów ze swego plemienia, zamieszkującego tereny w pobliżu Kandaharu na południu kraju. Sam w latach 80. przebywał najczęściej w USA, gdzie jego rodzina prowadziła sieć restauracji w Chicago, Baltimore, Bostonie i San Francisco.
Gdy w 1992 roku mudżahedini pokonali rząd komunistyczny, Karzaj został wiceministrem spraw zagranicznych, ale w 1994 roku ustąpił, rozczarowany frakcyjną walką o podział stanowisk, która przeobraziła się w kolejną krwawą wojnę domową.
W Kandaharze pojawili się wtedy talibowie, fanatycy muzułmańscy, i wystąpili przeciwko rządowi mudżahedinów, obiecując zaprowadzić w Afganistanie islamski ład i porządek. Karzaj znał wielu przywódców talibów i początkowo udzielił im poparcia, licząc, że położą kres chaosowi i bezprawiu. Jednak bardzo szybko zerwał z ruchem, potępiając go jako organizację, którą manipuluje Pakistan i która przekształca Afganistan w plac ćwiczeń wojskowych i poligon dla arabskich ekstremistów.
Wraz z ojcem, byłym senatorem Abdulem Ahadem Karzajem, uciekł z kraju w 1997 roku i osiadł w Kwecie w Pakistanie, skąd kierował pasztuńskim ruchem oporu wobec talibów. W lipcu 1999 nieznani sprawcy zamordowali ojca Karzaja, gdy wracał do domu z wieczornych modłów w meczecie. O zabójstwo oskarżono agentów talibskich.
Hamid Karzaj, czwarty z siedmiu synów senatora, urodził się w Kandaharze, chodził do szkół w Kabulu, a potem studiował nauki polityczne w Indiach. Polityka stała się jego życiową pasją. Ożenił się dopiero trzy lata temu, z afgańską lekarką, opiekującą się uchodźcami w Pakistanie.
Gdy USA rozpoczęły operację wojenną przeciwko talibom, jednym z problemów w obozie antytalibskiej opozycji afgańskiej był brak przywódców reprezentujących Pasztunów. Karzaj zaczął wypełniać tę lukę 8 października, dzień po pierwszych nalotach amerykańskich. Przybył do kraju z Kwety i zaczął mobilizować współplemieńców pasztuńskich do walki z talibami. Co najmniej dwukrotnie cudem uniknął śmierci w zasadzce talibów.
W przemówieniu wygłoszonym w grudniu do uczestników afgańskiej konferencji pokojowej powiedział: "Jesteśmy jednym narodem, stanowimy jedną kulturę. Jesteśmy zjednoczeni, a nie podzieleni. Wszyscy wyznajemy islam, ale islam tolerancji".
em, pap
Opowiedziało się za nim wielu wpływowych przywódców pasztuńskich, mimo że wcześniej grozili zbojkotowaniem wyborów po tym, jak król Mohammad Zahir Szah ogłosił, że nie będzie się ubiegał o urząd prezydenta.
Karzaja popierają także Stany Zjednoczone, były król i Sojusz Północny - do którego należą Tadżykowie, Uzbekowie i inne grupy etniczne.
Nowy rząd będzie kierował Afganistanem przez 18 miesięcy, do czasu wyborów powszechnych.
Hamid Karzaj, pasztuński przywódca plemienny, łączy w sobie harmonijnie tradycję i nowoczesność. Właśnie dzięki temu pod koniec zeszłego roku z nieznanego uchodźcy awansował w ciągu kilku tygodni na przywódcę swego kraju i otrzymał funkcję premiera rządu przejściowego. Silne więzi ze społecznością plemienną i jednocześnie znajomość nowoczesnego świata zdobyta podczas pobytu na emigracji w USA zyskały mu poparcie delegatów czterech ugrupowań afgańskich na konferencji pokojowej w Niemczech na przełomie listopada i grudnia. Zdaniem znawców, jest lepiej niż inni przygotowany do podjęcia próby skierowania Afganistanu na drogę normalności.
Jako premier rządu przejściowego i przywódca Pasztunów, tradycyjnych władców Afganistanu, zdołał przez minione sześć miesięcy mniej lub bardziej harmonijnie współpracować z piastującymi większość tek ministrami Sojuszu Północnego - dominującej pod względem wojskowym koalicji afgańskich Tadżyków i Uzbeków z północy kraju.
44-letni arystokrata Karzaj, jest przywódcą pasztuńskiego plemienia Popalzajów - tego samego, z którego wywodziły się dynastie królewskie rządzące Afganistanem od 1747 aż do 1973 roku, kiedy to obalono króla Zahira Szacha. Jest też ściśle związany z frakcją byłego monarchy, pochodzącego z tego samego klanu Popalzajów.
87-letni Zahir Szach wrócił do Afganistanu w kwietniu po blisko 40 latach pobytu na uchodźstwie i część pasztuńskiej starszyzny zamierzała zgłosić jego kandydaturę na szefa państwa podczas obecnej Loja Dżirgi. Jednak przeciwko eks-królowi wypowiedzieli się przywódcy Sojuszu Północnego i ostatecznie Zahir Szach ogłosił w poniedziałek swą rezygnację z ubiegania się o stanowisko głowy państwa i poparł Karzaja.
Gdy podobne oświadczenie złożył we wtorek "w imię jedności narodowej" tytularny przywódca Sojuszu Północnego były prezydent Afganistanu Burhanuddin Rabbani i gdy również Junus Kanuni, tadżycki minister spraw wewnętrznych, ogłosił, że składa rezygnację, aby Karzaj mógł "umocnić rząd", czyli wprowadzić do niego szerszą reprezentację etniczną, znikły ostatnie przeszkody na drodze do wyboru dotychczasowego premiera na najwyższe stanowisko w państwie.
Środowy "Washington Post" napisał, że publiczne deklaracje poparcia dla Karzaja, ogłoszone przez Zahir Szacha, Rabbaniego i Kanuniego nastąpiły po części w wyniku zakulisowych nacisków amerykańskich, czemu jednak zaprzeczył sekretarz stanu Colin Powell.
Podczas walk z interwentami radzieckimi w latach 80. Karzaj pomagał uzbroić i wspierał finansowo mudżahedinów ze swego plemienia, zamieszkującego tereny w pobliżu Kandaharu na południu kraju. Sam w latach 80. przebywał najczęściej w USA, gdzie jego rodzina prowadziła sieć restauracji w Chicago, Baltimore, Bostonie i San Francisco.
Gdy w 1992 roku mudżahedini pokonali rząd komunistyczny, Karzaj został wiceministrem spraw zagranicznych, ale w 1994 roku ustąpił, rozczarowany frakcyjną walką o podział stanowisk, która przeobraziła się w kolejną krwawą wojnę domową.
W Kandaharze pojawili się wtedy talibowie, fanatycy muzułmańscy, i wystąpili przeciwko rządowi mudżahedinów, obiecując zaprowadzić w Afganistanie islamski ład i porządek. Karzaj znał wielu przywódców talibów i początkowo udzielił im poparcia, licząc, że położą kres chaosowi i bezprawiu. Jednak bardzo szybko zerwał z ruchem, potępiając go jako organizację, którą manipuluje Pakistan i która przekształca Afganistan w plac ćwiczeń wojskowych i poligon dla arabskich ekstremistów.
Wraz z ojcem, byłym senatorem Abdulem Ahadem Karzajem, uciekł z kraju w 1997 roku i osiadł w Kwecie w Pakistanie, skąd kierował pasztuńskim ruchem oporu wobec talibów. W lipcu 1999 nieznani sprawcy zamordowali ojca Karzaja, gdy wracał do domu z wieczornych modłów w meczecie. O zabójstwo oskarżono agentów talibskich.
Hamid Karzaj, czwarty z siedmiu synów senatora, urodził się w Kandaharze, chodził do szkół w Kabulu, a potem studiował nauki polityczne w Indiach. Polityka stała się jego życiową pasją. Ożenił się dopiero trzy lata temu, z afgańską lekarką, opiekującą się uchodźcami w Pakistanie.
Gdy USA rozpoczęły operację wojenną przeciwko talibom, jednym z problemów w obozie antytalibskiej opozycji afgańskiej był brak przywódców reprezentujących Pasztunów. Karzaj zaczął wypełniać tę lukę 8 października, dzień po pierwszych nalotach amerykańskich. Przybył do kraju z Kwety i zaczął mobilizować współplemieńców pasztuńskich do walki z talibami. Co najmniej dwukrotnie cudem uniknął śmierci w zasadzce talibów.
W przemówieniu wygłoszonym w grudniu do uczestników afgańskiej konferencji pokojowej powiedział: "Jesteśmy jednym narodem, stanowimy jedną kulturę. Jesteśmy zjednoczeni, a nie podzieleni. Wszyscy wyznajemy islam, ale islam tolerancji".
em, pap