Zdaniem dyplomaty, Izrael uporczywie stara się podważyć reputację nowego, przejściowego rządu w Egipcie, twierdząc, że nie jest on w stanie zabezpieczyć granicy z Izraelem. Wedle Othmana, jest to próba wywierania presji na społeczność międzynarodową, mająca na celu stworzenie pretekstu dla izraelskiej okupacji Synaju. Dyplomaci izraelscy wprawdzie nie chcieli komentować wprost tej wypowiedzi, ale pospieszyli z oświadczeniami, że przestrzeganie traktatu pokojowego z 1979 roku jest strategicznym interesem obu państw, a zgodnie z tym dokumentem, półwysep jest częścią Egiptu. Zapewnili też, że szanują zarówno rząd, jak i naród egipski.
Tymczasem rząd Izraela z coraz większym niepokojem patrzy na sytuację na Synaju. We wtorek nieznani osobnicy ostrzelali gazociąg prowadzący z Egiptu do Izraela i Jordanii. To już szósty tego rodzaju atak od czasu ustąpienia prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka w lutym tego roku. W sierpniu z Synaju na teren Izraela wtargnęła grupa terrorystów, którzy zabili ośmiu Izraelczyków. W czasie pościgu za sprawcami izraelskie siły bezpieczeństwa zabiły z kolei sześciu egipskich pograniczników. Incydent wywołał wzrost napięcia w stosunkach między obu państwami. Na Synaju uaktywniły się też grupy bojowników dżihadu spod znaku Al-Kaidy, a także beduińskie gangi. Według źródeł wywiadowczych, masowo przemycana jest tamtędy także broń pochodząca z libijskich arsenałów.
Izrael zaczął wzmacniać środki bezpieczeństwa na granicy z Egiptem i wyraził zgodę na zwiększenie liczby egipskich żołnierzy na Synaju (choć zgodnie z układem pokojowym półwysep ma być niemal całkowicie zdemilitaryzowany), których zadaniem jest zwalczanie zbrojnych ugrupowań wywrotowych.
pap, ps