Poseł zaznaczył, że w akcję pomocy chce włączyć wszystkich ludzi "dobrej woli" - m.in. ze sfery biznesu i instytucji pozarządowych - a rolę "latarni" we wzajemnych kontaktach powierzyć Uniwersytetowi Jana Kochanowskiego w Kielcach. Zapowiedział, że podczas czwartkowej wizyty Barbary Kudryckiej na uniwersytecie w Kielcach porozmawia z minister nauki i szkolnictwa wyższego oraz rektorem UJK o szansach rozszerzenia pomocy stypendialnej dla studentów-Polaków z Białorusi.
Danuta Kleczkowska - organistka w kościele parafialnym w Nowogródku - powiedziała, że w rodzinnym mieście Adama Mickiewicza pielęgnuje z grupą polskich dzieci ojczysty język, tradycje narodowe i przywiązanie do wiary ojców. Przyznała, że sama zawdzięcza znajomość polszczyzny swoim rodzicom, którzy "mimo trudnych czasów i prześladowań" ocalili tę wartość w rodzinie.
Ryszard Kowalski, który od 15 lat wspólnie z polskimi fundacjami i stowarzyszeniami wspiera organizacje polonijne na Białorusi i organizuje akcje pomocy na rzecz naszych rodaków na Wschodzie wyjaśnił, że przywiązanie do języka i historii macierzy jest kosztowne; "żeby dobrze funkcjonować na Białorusi, najlepiej się identyfikować z rosyjskością" - mówił. Według Kowalskiego w wielu polskich rodzinach na Białorusi niestety dzieci mówią po rosyjsku i kształcą się w tym języku, ponieważ nie mają kontaktu z Polską. "Dlatego trzeba przerzucać jak najwięcej mostów pomiędzy Polską a Polonią na Białorusi" - mówił. Dodał, że w kieleckiej zbiórce pieniędzy wśród członków PO uczestniczyli czterej młodzi rodacy z Białorusi studiujący w Krakowie.
8 września gościł w biurze poselskim Miodowicza w Kielcach były prezes Związku Polaków na Białorusi Tadeusz Gawin. Jak mówił wówczas, nie tylko politycy - zwykli Polacy mogą bardzo pomóc m.in. białoruskim opozycjonistom, zapraszając do siebie rodziny represjonowanych czy też wysyłając im paczki.pap, ps