Przeczytaj cały list byłych ministrów spraw zagranicznych
Byli szefowie resortu spraw zagranicznych podkreślili, że insynuowanie podejrzanych przyczyn demokratycznego wyboru przywódcy kraju, który jest ważnym partnerem w Unii Europejskiej i z którym łączą nas przyjazne relacje, przez lidera najważniejszej partii opozycyjnej i kandydata na premiera RP, jest dla Polski szkodliwe.
- Rzadko wspólnie występujemy, ale jednak robimy to od czasu do czasu wówczas, kiedy uważamy, że w Polsce obecne są przejawy złych obyczajów, które mogą być niestety zaraźliwe. Stad inicjatywy tego oświadczenia - wyjaśnił Olechowski. Z kolei Bartoszewski podkreślił, że jest rzeczą niebywałą, żeby padały insynuacyjne wypowiedzi wobec urzędującej kanclerz Niemiec. Zaznaczył, że oświadczenie wydane przez niego i innych byłych szefów polskiej dyplomacji jest w interesie naszego kraju, bo cała sprawa - jak mówił - wywołała "międzynarodowy skandal" i pisało o niej wiele zagranicznych tytułów.
Bartoszewski wyjaśnił, że pod oświadczeniem nie ma podpisu Anny Fotygi, ponieważ jest ona kandydatką do parlamentu partii, której szefem jest Kaczyński. - Biografie osobiste i polityczne pana Cimoszewicza, Rosatiego, moja, Rotfelda są zupełnie różne, ale nie widzę, żadnego powodu, by te osoby nie mogły przyjąć wspólnego stanowiska - podkreślił. Zwrócił też uwagę, że Polska w niedługim czasie będzie prowadziła negocjacje w sprawie nowego budżetu UE do roku 2020. Według niego wypowiedzi Kaczyńskiego nie służą dobrze naszemu krajowi w tym kontekście. - Tu chodzi o państwo polskie, a nie o jedną kadencję jednego rządu - przekonywał.
W książce "Polska naszych marzeń" prezes PiS napisał m.in., że nie sądzi, "żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności". "Nie będę jednak tego przeświadczenia rozwijał, zostawiam to politologom i historykom" - napisał Kaczyński.
PAP, arb