Biało-czerwoni spotkanie rozpoczęli dość nerwowo. Nieco niepewności widać było w poczynaniach Łukasza Piszczka, który wrócił do kadry po czteromiesięcznej przerwie spowodowanej dyskwalifikację za korupcję (ostatecznie karę zawieszono). W miarę upływu czasu obrońca Borussii Dortmund był jednak coraz pewniejszy w poczynaniach. Podobnie zresztą jak Marcin Wasilewski, którego Smuda eksperymentalnie wystawił na środku defensywy.
Biało-czerwoni na przerwę schodzili prowadząc 1:0. W 31 minucie Błaszczykowski opanował piłkę po dośrodkowaniu, obrócił się i pewnie pokonał Jurija Żewnowa. Wcześniej doskonałej okazji nie wykorzystał Adrian Mierzejewski, który po podaniu Pawła Brożka był w sytuacji sam na sam z bramkarzem. W ostatnich sekundach przed przerwą Błaszczykowski mógł podwyższyć prowadzenie, ale będąc w dogodnej sytuacji zdecydował się podawać zamiast strzelać i piłkę wybił Żewnow.
Po zmianie stron przewaga biało-czerwonych była jeszcze wyraźniejsza, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Dominację potwierdzili dopiero w 69 minucie, kiedy Robert Lewandowski trafił do siatki z kilku metrów, po świetnej akcji i dokładnym dośrodkowaniu Sławomira Peszki. Napastnik Borussii Dortmund pojawił się na boisku dziewięć minut wcześniej, zmieniając Pawła Brożka. Chwilę później snajper mistrza Niemiec powinien zdobyć swoją drugą bramkę, ale jego strzał z bliskiej odległości obronił Siergiej Wieriemko. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry rezerwowy bramkarz Białorusi ponownie był lepszy od polskiego napastnika.
PAP, arb