Długi marsz SLD
Gondek przypomniał o pomyśle, który pojawił się w kampanii - powołania w Krakowie Instytutu Myśli Lewicowej - stowarzyszenia, którym kierowałby filozof i bioetyk prof. Jan Hartman (startował z trzeciego miejsca na liście SLD i zdobył 2 209 głosów). - W partii brakuje dyskusji programowej, w instytucie mogłyby się ścierać różne idee, jak ma wyglądać centrolewica w Polsce, co jest dla nas ważne - ubolewał Gondek. Instytut Myśli Lewicowej ma zostać zarejestrowany jako stowarzyszenie, by mógł działać samodzielnie. - Ważne, by była to instytucja nie tylko związana z SLD, ale taka do której może przyjść każdy - mówił Gondek. Dodał, że Instytut organizowałby spotkania, debaty i szkolenia.
Według szefa krakowskiego Sojuszu partię "czeka długa droga i przegrupowanie sił". - Musi być jasna decyzja, że już dość opisywania rzeczywistości okrągłymi zdaniami. Przyszedł czas, żeby o tym, co chcemy osiągnąć, mówić konkretnie i zwięźle - stwierdził Gondek. - Mam nadzieję, że Ruch Palikota wywoła wstrząs myślowy w SLD, że nie da się polityki prowadzić tak jak do tej pory. To nie może być polityka okrągłych słów, ale czynów - dodał.
Porażka Kality i afera kolczykowa
Liderem listy SLD w Krakowie był rzecznik tej partii Tomasz Kalita, który otrzymał 8 365 głosów, ale mandatu nie zdobył. Po wyborach w mediach pojawiły się komentarze, że w krakowskim SLD nie ma żadnej rozpoznawalnej twarzy. Gondek zapewniał, że robi wszystko, by taką twarz Sojuszowi dać. Jego zdaniem najbliższe trzy lata bez wyborów pokażą, czy uda się wykreować w partii osobowości. - Potencjał do tego jest - zapewnił.
11 października członek Rady Krajowej SLD Łukasz Danel w oświadczeniu przekazanym mediom wezwał Gondka do natychmiastowej rezygnacji ze wszystkich zajmowanych przez niego stanowisk, uznając, że ponosi on odpowiedzialność za wyborczą klęskę partii w Krakowie. - Rezygnować ze stanowiska nie zamierzam - odpowiedział na ten apel Gondek zdaniem którego na przegraną miało wpływ publiczne dyskredytowanie partii w mediach oraz to, że on sam wycofał się z wyborów.
Gondek został oskarżony przez dwóch lokalnych działaczy Sojuszu o wyprowadzenie partyjnych pieniędzy. Według nich szef krakowskich struktur miał środkami z centrali SLD m.in. spłacić dług za zakupiony kolczyk z brylantem, a także nielegalnie zarabiać na remoncie siedziby SLD. Gondek złożył pozew cywilny przeciwko oskarżającym go działaczom, ale po "aferze kolczykowej", jak nazwały ją media, zrezygnował z obecności na liście wyborczej, którą miał otwierać.PAP, arb