Kwadrans po godz. 20 telefon z OBOP: „Przygotujcie się na to, że wynik nie będzie aż tak dobry". Godzina 21: na ekranach telewizorów słupek SLD rośnie rachitycznie i zatrzymuje się poniżej ośmiu procent. Kamera rejestruje szok na twarzach liderów. I przybitego Napieralskiego wygłaszającego improwizowane wystąpienie.
Chwilę potem szef SLD zbiera swoich ludzi. Uciekają do pokoi w siedzibie przy Rozbrat. Z pokoju Wojciecha Olejniczaka, głównego oponenta Napieralskiego w SLD, dobiegają odgłosy euforii: „Dobrze mu tak, ma ch… za swoje!". Współpracownik Olejniczaka: – Wojtek miał butelkę whisky i jednego z kolegów, Andrzeja Szejnę, faktycznie poniosło. Ale nie było opijania klęski SLD! Byliśmy załamani tym wynikiem.
Człowiek Napieralskiego mówi "Wprost": oni rozegrali nas jak małe dzieci. Dostaliśmy prawdziwą szkołę polityki.
Jacy "oni"? – Kwaśniewski, Kalisz, Siwiec i trzymający z nimi Olejniczak. Teraz przy kawiorze i cygarach będą sobie mędrkować o przyszłości SLD. A prawda jest taka, że po cichu, ale konsekwentnie osłabiali partię. Grali na kiepski wynik, by po wyborach kopnąć Grzegorza. Kalisz afiszował się z Palikotem, Kwaśniewska popierała kandydata PO...
Człowiek Olejniczaka zaprzecza, by ktoś sabotował partię.
O katastrofie SLD, walkach frakcyjnych, karierze i upadku Napieralskiego czytaj w najnowszym "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku.