Lider Ruchu Palikota tłumaczył, że po "przychylnym wyniku wyborów" na spotkaniu w gronie posłów-elektów Ruchu zastanawiano się, kto mógłby pomóc partii "zrealizować ten program społecznej lewicy w Polsce". Palikot przypomniał, że ponad rok temu zaczął rozmowy i "przez 12 miesięcy" rozmawiał z Ryszardem Kaliszem i Bartoszem Arłukowiczem. - I oni nie dali rady - podkreślił. - Więc teraz postanowiliśmy tę francuską kawiorową lewicę zostawić i nie sięgać po bardzo często rekomendowane nam przez media tzw. wielkie nazwiska, tylko sięgnąć po człowieka wielkiego serca, wielkich kompetencji i niezachwianej ideowości przez wszystkie lata swojego zaangażowania politycznego - dodał lider Ruchu.
Najpierw Kopyciński, a potem...
Palikot poinformował również, że nie wyklucza przejścia kolejnych osób z klubu SLD do klubu Ruchu. - Prowadzimy rozmowy z kilkoma osobami - dodał. Pytany był też, czy wśród tych osób są posłowie SLD, którzy w środowym głosowaniu na szefa klubu SLD poparli Ryszarda Kalisza stwierdził, że "tak jest". - I powiem więcej, bardzo wielu ludzi w terenie, właściwie w każdym - mogę powiedzieć - województwie, struktury regionalne SLD nawiązały dialog - przekonywał.
Palikot poinformował też, że odbyła się narada komitetu politycznego partii, na której rozmawiano m.in. o pomyśle ewentualnej zmiany nazwy partii. - Trwają rozmowy. Tylko dziś stanowisko, przynajmniej to sprzed tygodnia, było takie, by niczego na razie nie zmieniać - dodał. - Ja osobiście jestem zwolennikiem zmiany nazwy, umiarkowanym zwolennikiem - zaznaczył. Zapowiedział jednocześnie, że jeszcze w tym roku Ruch Palikota przedstawi kilkanaście projektów, m.in. projekty deregulacyjne, dotyczące IPN, finansowania in vitro z budżetu czy związków partnerskich.
Kalisz czy Miller - czyli dżuma czy cholera
Z kolei Kopyciński oświadczył, że jego decyzja "nie powinna nikogo dziwić". - Jestem, byłem i pozostanę człowiekiem lewicy. A miejsce ludzi lewicy dziś, po tych wyborach, jest w Ruchu Janusza Palikota - tłumaczył. Zadeklarował też, że "zrobi wszystko, by ludzie lewicy" razem z nim do Ruchu Palikota przystąpili. Zapewnił jednocześnie, że "absolutnie nie wbija noża w plecy nowemu szefowi klubu SLD Leszkowi Millerowi". - Dla mnie wybór między Leszkiem Millerem a Ryszardem Kaliszem to wybór między dżumą a cholerą - wyjaśnił.
Kopyciński poinformował, że złożył oficjalną rezygnację z członkostwa w partii SLD. Pytany, czy oprócz zasiadania w klubie Ruchu, przystąpi też do ugrupowania Janusza Palikota, odparł że "wszystko jeszcze przed nami". Dodał, że życzy koleżankom i kolegom z SLD "jak najlepiej". Zaznaczył jednocześnie, że pod przewodnictwem Millera czy Kalisza nie widzi "żadnych szans ani przyszłości dla tej formacji". Pytany, co w takim razie robił w SLD, odparł, że spodziewał się "zupełnie innego wyniku wyborczego, innej kampanii wyborczej". - Czuję się rozczarowany. Wiem, że za tymi drzwiami SLD pozostawiłem tylko i wyłącznie wzajemną nienawiść, żal, pretensje, ludzi, którzy się najzwyczajniej w świecie nie lubią - mówił. Dodał, że nie widzi "żadnych szans" realizacji swych poglądów w SLD. Jego zdaniem, wybór Millera na szefa klubu SLD to "wybór syndyka masy upadłościowej i to jest początek końca SLD".
Kopyciński po raz pierwszy został posłem w 2007 roku. W mijającej kadencji Sejmu był m.in. autorem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie likwidacji kościelnej Komisji Majątkowej. Również w tegorocznych wyborach startował z listy SLD w woj. świętokrzyskim.
Kwaśniewski: to nie fair
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski pytany o przejście Kopycińskiego do klubu Ruchu Palikota, powiedział, że zawsze był przeciwny politycznym transferom, bo psują demokrację i są nieuczciwe wobec wyborców. - Osoba, która została wybrana, ma zobowiązania wobec wyborców, ci wyborcy głosowali na tego kandydata, ponieważ był z SLD. Takie porzucenie wyborców już na początku kadencji jest po prostu nie fair - powiedział Kwaśniewski.
PAP, arb, zew