Przez lata rywalizowali. I dalej rywalizują. Ale już nie na śmierć i życie. Obaj wiedzą, że to dla nich polityczna końcówka.
Poznali się jeszcze w latach 70. W kolejnej dekadzie byli już sąsiadami. Mieszkali, jak wielu innych prominentów, na warszawskim osiedlu, popularnie zwanym „zatoka czerwonych świń". Ale poza tym dzieliło ich wszystko. Starszy o osiem lat Miller: z rozbitej rodziny w robotniczym Żyrardowie, skończona zawodówka, praca w przemyśle włókienniczym. A potem studia na partyjnym uniwersytecie i mozolna wspinaczka po szczeblach aparatu partyjnego. Kwaśniewski: syn lekarza z powiatowego Białogardu, szybko awansujący działacz ZSP, jeszcze przed trzydziestką dostaje do prowadzenia studencki tygodnik „itd". – Leszek i jego koledzy znali się z Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR. My – z obozów studenckich, Stodoły, Hybryd. Wyjeżdżaliśmy na Zachód, znaliśmy języki. Oni musieli użerać się z aktywem powiatowym - mówi Zbigniew Siemiątkowski Zbigniew, niegdyś polityk PZPR i SLD.
Po ostatnim zjeździe PZPR na czele nowej partii staje Kwaśniewski. Sekretarzem generalnym SdRP zostaje Leszek Miller, bo błyskotliwego przywódce uzupełnić ma sprawny organizator. Media potrzebowały twarzy symbolizującej ciągłość z przeszłością. Padło na Leszka. Z liberalnego sekretarza PZPR nagle stał sie człowiekiem betonu. Podział ról jest klarowny. Kwaśniewski bije się w piersi za błędy PRL i zabiega o względy nowej elity. Miller zwraca się do elektoratu wzdychającego za PRL.
"Szorstka przyjaźń", kiedy już jeden z nich był prezydentem, a drugi premierem, była brutalną wojną o wpływy na haki, kwity i czarny PR. Po latach ciągle trudno oddzielić fakty od domysłów.
Po ostatnim zjeździe PZPR na czele nowej partii staje Kwaśniewski. Sekretarzem generalnym SdRP zostaje Leszek Miller, bo błyskotliwego przywódce uzupełnić ma sprawny organizator. Media potrzebowały twarzy symbolizującej ciągłość z przeszłością. Padło na Leszka. Z liberalnego sekretarza PZPR nagle stał sie człowiekiem betonu. Podział ról jest klarowny. Kwaśniewski bije się w piersi za błędy PRL i zabiega o względy nowej elity. Miller zwraca się do elektoratu wzdychającego za PRL.
"Szorstka przyjaźń", kiedy już jeden z nich był prezydentem, a drugi premierem, była brutalną wojną o wpływy na haki, kwity i czarny PR. Po latach ciągle trudno oddzielić fakty od domysłów.
Więcej o dwóch silnych osobowościach postkomunistycznej lewicy w najnowszym poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Wprost"