Michał Kamiński: Podejrzliwość! Niesłychana, paranoidalna! Od dawna miałem przeczucie, że ona go w końcu politycznie zabije.
Jeszcze nie zabiła.
Ale to już jego koniec. Naprawdę, on nie ma dobrego ruchu.
Pan jest w gorącej wodzie kąpany.
Nie. Od szczenięcych lat zajmuję się polityką, już ponad 20 lat i trochę się na tym znam. Teraz cokolwiek zrobi, będzie źle. Jeśli im ustąpi, oni odbiorą to jako jego słabość. A jeśli ich wszystkich wyrzuci, będzie następowała – nie mówię, że szybko – dezintegracja elektoratu. Nie partii. To moja teza. Wie pani, co w nim jest? Gigantyczny kompleks i rozbudowane ego. To piorunująca mieszanka. A na dodatek ma syndrom męża, który latami podejrzewał żonę o zdradę bez żadnych podstaw, z jej życia czyniąc piekło, aż w końcu zaczęła go zdradzać.
Pan także?Nie.
Mówi, że tak.
Opowiem anegdotę. Jestem w Kopenhadze na wyjeździe frakcji parlamentarnej i nagle dostaję telefon. W Parlamencie Europejskim byłem wtedy nie europosłem, ale obserwatorem. Słyszę chłodny głos prezesa. Mam natychmiast wracać do Warszawy, musi ze mną porozmawiać o bardzo ważnej sprawie. Zachodzę w głowę, co się stało. Czuję się niesympatycznie, robię rachunek sumienia. Sumienie – dochodzę do wniosku – mam czyste. Wracam. W nocy promem do Szczecina, w Szczecinie łapię samolot do Warszawy, przyjeżdżam do Sejmu. Prezes mówi: panie Michale, musimy poważnie porozmawiać. – Ale co się stało, panie prezesie? Panie Michale – mówi – bardzo pana proszę, niech pan nie włóczy się po burdelach w Brukseli, pan ma żonę. Byłem trzy lata po ślubie. Tłumaczę: – panie prezesie, z ręką na sercu, nawet nie wiem, gdzie są. A on: Niech pan uważa. Panie prezesie – zapewniam go – nie chodzę, przysięgam na Pana Boga.Cała rozmowa królowej polskiego wywiadu Teresy Torańskiej z byłym spin doktorem Jarosława Kaczyńskiego, już w poniedziałkowym numerze tygodnika "Wprost"