- Dziewięć dni tamtejszej męczarni dało mi się we znaki. Przejechaliśmy w sumie blisko trzy tysiące kilometrów. Zdaję sobie sprawę, że przygotowując się od kwietnia do Rajdu Dakar, to nie jest dużo czasu. Jako skoczek narciarski byłem tak doświadczony, że mogłem sobie pozwolić na wszystko. W rajdach jestem nowicjuszem i na sukcesy trzeba będzie trochę poczekać. Dakar to ogromne wyzwanie, a dla mnie najważniejszym celem jest dojechać do mety - przyznał Małysz. - Fakt, że jestem sportowcem od dziecka bardzo mi pomaga. Nie tylko pod względem fizycznym, ale również psychicznym. Wiem, że pierwsze 3-4 dni są najgorsze i będę musiał je jakoś przetrwać. W Maroku miałem już tego przedsmak. Nigdy jednak nie bałem się wyzwań, dlatego też się nie obawiam startu w Dakarze - dodał jeden z najbardziej popularnych polskich sportowców w ostatnich latach.
Były skoczek zmienił formę przygotowań. - Musiałem poćwiczyć na siłowni, aby rozwinąć mięśnie barkowe i górną część torsu. W skokach ważne było, żeby w tej części ciała być jak najwęższym. Teraz jednak potrzebna jest mi tężyzna fizyczna. Choćby do czynności naprawczych auta. To jednak trenuję już od dawna, bo np. kół nigdy nie wymieniam w serwisie, tylko robię to sam. A koła w moim aucie nie są małe - przyznał 33-latek. Małysz będzie jechał z doświadczonym pilotem Rafałem Martonem, który z kolei zamierza oddać... skok narciarski. W przygotowaniu do tego pomaga mu Małysz. - Z entuzjazmem podszedł do tej inicjatywy - przyznał czterokrotny medalista olimpijski w skokach.
Rajd Dakar 2012 rozpocznie się 1 stycznia w Mar Del Plata, a zakończy się 15 stycznia na ulicach stolicy Peru - Limy. W barwach zespołu RMF Caroline Team wystąpią dwie ekipy: Adam Małysz - Rafał Marton i Albert Gryszczuk - Michał Krawczyk. Obie ekipy pojadą samochodami Mitsubishi Pajero.pap, ps