Przyjęcie stanowiska w tej sprawie przez Radę Warszawy zaproponował przewodniczący klubu radnych PO Jarosław Szostakowski. Na propozycję w tym kształcie nie zgadzali się radni PiS, propozycje zmian przedstawiali także radni SLD. Po kilkugodzinnej dyskusji i ogłaszanych przerwach została przyjęta wersja, w której Rada Warszawy "zdecydowanie potępia chuliganów, którzy 11 listopada uniemożliwili mieszkańcom Warszawy godnie obchodzić Święto Niepodległości, zaatakowali policjantów i dewastowali okolica pl. Konstytucji i pl. Na Rozdrożu".
Ponadto w stanowisku rada dziękuje policjantom i służbom, które wówczas "chroniły bezpieczeństwo mieszkańców oraz dbały o zapewnienie porządku na ulicach". Rada poprała także inicjatywę prezydenta Bronisława Komorowskiego zmierzającą do "pilnego znowelizowania przepisów, które mają zwiększyć bezpieczeństwo uczestników demonstracji i osób postronnych". Z pierwszej wersji, wyrzucono fragment, mówiący, że organizatorzy Marszu Niepodległości, skupieni w Obozie Narodowo-Radykalnym i Młodzieży Wszechpolskiej, "stworzyli zachętę" do zamieszek.
11 listopada z okazji Święta Niepodległości w Warszawie odbył się Marsz Niepodległości, zorganizowany przez Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolską oraz wiec "Kolorowa Niepodległa", zorganizowany przez Porozumienie 11 listopada. Celem "Kolorowej" było "pokojowe" zablokowanie Marszu Niepodległości. Doszło do zamieszek m.in. z udziałem przedstawicieli obu grup. W wyniku starć demonstrantów z policją zatrzymano 210 osób; 40 funkcjonariuszy zostało lekko rannych. Do szpitali przewieziono 30 osób, które odniosły obrażenia.
W trakcie zamieszek w wielu punktach Warszawy dochodziło do ataków na dziennikarzy, operatorów i fotoreporterów, którzy byli obrzucani kamieniami i petardami. Na pl. Konstytucji i pl. Na Rozdrożu zdemolowano kilka samochodów redakcji, podpalono m.in. wóz transmisyjny TVN24. Miasto oszacowało swoje straty na 72 tys. zł, zaś policja - wstępnie na 250 tys. zł. TVN szacuje straty na 2 mln zł.
Wszystko o nowym rządzie Tuska - kliknij tutaj
zew, PAP