Uczniowie przełomu tysiącleci korzystają z łatwego dostępu do informacji, problemem jest tylko to, że nikt nie uczy ich już myśleć
"Ducha noszą wielkiego w maleńkim ciele" Wergiliusz Już w pierwszych tygodniach XXI wieku zbiegły się - najzupełniej przypadkowo - doniesienia i komentarze dotyczące dwóch postaci świata ducha. Niemiecki biskup powiedział niezręcznie coś, co przez niektórych zostało odebrane jako sugestia, by Jan Paweł II ustąpił z piastowanego urzędu z powodu pogarszającego się zdrowia, uniemożliwiającego mu jakoby wywiązywanie się z obowiązków głowy Kościoła katolickiego. Agencja chińska podała z kolei, że XVII Karmapa wcale nie uciekł z Tybetu ku wolności i swemu przeznaczeniu, a jedynie udał się do Indii w celu zakupu czarnej korony oraz instrumentów muzycznych niezbędnych do wykonywania jego misji w świecie lamaistów.
65 lat dzieli pochylonego wiekiem Jana Pawła II od młodziutkiego XVII Karmapy. Wychodzi więc na to, że Karol Wojtyła i Ugjen Trinlej Dordże poza oczywistymi różnicami religijnymi należą nie tylko do różnych pokoleń, ale wręcz do innych epok. Pierwszy ma za sobą ponad 21 lat służby papieskiej, drugi dopiero przygotowuje się do ewentualnego następstwa po dalajlamie. Starzec i chłopiec.
Nie znam się na lamaizmie, najwięcej dowiedziałem się o nim z ostatniej książki Thomasa Mertona. Amerykański zakonnik eremita zmarł nagle w trakcie swej największej podróży azjatyckiej, w czasie której poszukiwał tego, co łączy dwie religijne i cywilizacyjne tradycje. Merton - co może się wydawać dziwne na pierwszy rzut oka - przyglądał się lamaizmowi z najgłębszym zainteresowaniem i zaangażowaniem może i z powodu sytuacji, która skazała ten prąd religijny na tak "ubogie środki". Z naszej perspektywy czternastoletni chłopiec nie wygląda zbyt poważnie, ale dla Tybetańczyków przysługujący mu tytuł "Jego Świątobliwość" jest czymś najzupełniej serio. Nie mniej serio niż dla katolików czy prawosławnych tak samo brzmiący tytuł patriarchy Zachodu lub Wschodu. Inna rzecz, że patriarchą można zostać, gdy się osiąga wiek bliższy patriarszemu, a fakt wcielenia Buddy lub karmapy można podobno ustalić już w wieku lat czterech.
W świecie chrześcijańskim zawsze niemal istniało pewne napięcie między wizją Kościoła stosującego "środki ubogie" i "środki bogate". Jan Paweł II - w miarę jak pochyla go wiek i choroba - jest coraz wyraźniej rzecznikiem "środków ubogich". Dało to o sobie znać także w czasie jego zeszłorocznej (tak, już zeszłorocznej!) wizyty w Polsce. Bodaj czy nie największą siłą jego przekazu okazała się wtedy własna słabość. Siła bezsilnych... Pusty tron papieski na Błoniach przemawiał mocniej bodaj niż najdonośniejsze kazanie. I - paradoksalnie - właśnie ta podróż okaże się po latach dorównująca swym znaczeniem tamtej pierwszej z 1979 r.
Wergiliusz nie pisał swej sentencji z myślą o politykach ani o przywódcach religijnych. Odnosi się ona do... królowych pszczół. Podziwiał w tych szczególnych przedstawicielkach owadziego rodu wielką rozpiętość dzielącą wątłe bądź co bądź ciało od siły ducha, która pozwala bezbłędnie sterować wielką i skomplikowaną wspólnotą robotnic i trutni.
To interesujące, że pierwsza z wielkich operacji gospodarczych XXI wieku nie dotyczyła sprawy materialnie dotykalnej. Fuzja America Online z Time Warner nie doprowadzi do wyprodukowania jakiejś superrzeczy. Dzieckiem tego związku będzie zjawisko niejako ponadmaterialne - globalna informacja. Znajomy Japończyk tłumaczył mi niedawno, że uczniowie nowoczesnych szkół przełomu tysiącleci potrafią sprawnie korzystać z łatwego i powszechnego dostępu do informacji, problemem jest tylko to, że nikt nie uczy ich już myśleć, bo przecież wystarczy kliknąć myszą. Coś jest na rzeczy.
Może się okazać, że w pewnym znaczeniu ciało traci sens. Sklonujemy sobie zapasową nerkę, a z Internetu dowiemy się, gdzie i jak ją sobie samemu wkleić. Przestanie się liczyć wiek Jana Pawła II i XVII Karmapy. Zarazem jednak może się wtedy okazać, że do tej pory słabe ciało dobrze niekiedy służyło sile ducha. No i co teraz?
65 lat dzieli pochylonego wiekiem Jana Pawła II od młodziutkiego XVII Karmapy. Wychodzi więc na to, że Karol Wojtyła i Ugjen Trinlej Dordże poza oczywistymi różnicami religijnymi należą nie tylko do różnych pokoleń, ale wręcz do innych epok. Pierwszy ma za sobą ponad 21 lat służby papieskiej, drugi dopiero przygotowuje się do ewentualnego następstwa po dalajlamie. Starzec i chłopiec.
Nie znam się na lamaizmie, najwięcej dowiedziałem się o nim z ostatniej książki Thomasa Mertona. Amerykański zakonnik eremita zmarł nagle w trakcie swej największej podróży azjatyckiej, w czasie której poszukiwał tego, co łączy dwie religijne i cywilizacyjne tradycje. Merton - co może się wydawać dziwne na pierwszy rzut oka - przyglądał się lamaizmowi z najgłębszym zainteresowaniem i zaangażowaniem może i z powodu sytuacji, która skazała ten prąd religijny na tak "ubogie środki". Z naszej perspektywy czternastoletni chłopiec nie wygląda zbyt poważnie, ale dla Tybetańczyków przysługujący mu tytuł "Jego Świątobliwość" jest czymś najzupełniej serio. Nie mniej serio niż dla katolików czy prawosławnych tak samo brzmiący tytuł patriarchy Zachodu lub Wschodu. Inna rzecz, że patriarchą można zostać, gdy się osiąga wiek bliższy patriarszemu, a fakt wcielenia Buddy lub karmapy można podobno ustalić już w wieku lat czterech.
W świecie chrześcijańskim zawsze niemal istniało pewne napięcie między wizją Kościoła stosującego "środki ubogie" i "środki bogate". Jan Paweł II - w miarę jak pochyla go wiek i choroba - jest coraz wyraźniej rzecznikiem "środków ubogich". Dało to o sobie znać także w czasie jego zeszłorocznej (tak, już zeszłorocznej!) wizyty w Polsce. Bodaj czy nie największą siłą jego przekazu okazała się wtedy własna słabość. Siła bezsilnych... Pusty tron papieski na Błoniach przemawiał mocniej bodaj niż najdonośniejsze kazanie. I - paradoksalnie - właśnie ta podróż okaże się po latach dorównująca swym znaczeniem tamtej pierwszej z 1979 r.
Wergiliusz nie pisał swej sentencji z myślą o politykach ani o przywódcach religijnych. Odnosi się ona do... królowych pszczół. Podziwiał w tych szczególnych przedstawicielkach owadziego rodu wielką rozpiętość dzielącą wątłe bądź co bądź ciało od siły ducha, która pozwala bezbłędnie sterować wielką i skomplikowaną wspólnotą robotnic i trutni.
To interesujące, że pierwsza z wielkich operacji gospodarczych XXI wieku nie dotyczyła sprawy materialnie dotykalnej. Fuzja America Online z Time Warner nie doprowadzi do wyprodukowania jakiejś superrzeczy. Dzieckiem tego związku będzie zjawisko niejako ponadmaterialne - globalna informacja. Znajomy Japończyk tłumaczył mi niedawno, że uczniowie nowoczesnych szkół przełomu tysiącleci potrafią sprawnie korzystać z łatwego i powszechnego dostępu do informacji, problemem jest tylko to, że nikt nie uczy ich już myśleć, bo przecież wystarczy kliknąć myszą. Coś jest na rzeczy.
Może się okazać, że w pewnym znaczeniu ciało traci sens. Sklonujemy sobie zapasową nerkę, a z Internetu dowiemy się, gdzie i jak ją sobie samemu wkleić. Przestanie się liczyć wiek Jana Pawła II i XVII Karmapy. Zarazem jednak może się wtedy okazać, że do tej pory słabe ciało dobrze niekiedy służyło sile ducha. No i co teraz?
Więcej możesz przeczytać w 4/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.