- Konflikt będzie kontynuowany podobnie jak naciski mające na celu ubezwłasnowolnienie Syrii. Jednak Syria się nie ukorzy i będzie nadal sprzeciwiać się wywieranym na nią naciskom - powiedział Asad w wywiadzie dla najnowszego wydania brytyjskiego dziennika "Sunday Times".
"Będą mieli wybory"
Asad zapowiedział równocześnie, że lutym lub marcu przyszłego roku odbędą się wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego, które zajmie się opracowaniem nowej ustawy zasadniczej. W nowej konstytucji mają się znaleźć zapisy regulujące wybory prezydenta. - Konstytucja określi zasady wyboru prezydenta...Będą mieli wybory, będą mogli w nich uczestniczyć. Urny wyborcze zadecydują kto powinien być prezydentem - powiedział Asad.
"Wcale tak dużo nie zabiliśmy"
Zapytany czy jego siły nie były zbyt agresywne w zwalczaniu uczestników demonstracji, Asad przyznał, że "popełniono błędy", ale podkreślił, iż dopuściły się ich jednostki, a nie państwo. - Jako państwo nie prowadzimy polityki okrutnej wobec obywateli - oświadczył. Dodał, że dąży wszelkimi sposobami do "położenia kresu rozlewowi krwi spowodowanemu przez uzbrojonych terrorystów". Prezydent Syrii zakwestionował dane ONZ, według których od początku wystąpień opozycji, czyli od marca, zginęło 3500 osób. Według niego, cywilnych ofiar śmiertelnych było 619, natomiast zginęło 800 żołnierzy sił rządowych.
"Interwencja Zachodu wywoła trzęsienie"
Asad ponownie przestrzegł przed jakąkolwiek interwencją zbrojną Ligi Arabskiej lub Zachodu w Syrii oświadczając, że spowodowałaby ona "trzęsienie ziemi" na całym Bliskim Wschodzie. - Jeżeli są oni logiczni, racjonalni i realistyczni to nie powinni tego robić ponieważ reperkusje byłyby bardzo poważne. Interwencja militarna zdestabilizowałaby cały region i wszystkie kraje odczułyby jej skutki - powiedział.
Prezydent obiecał też, że w razie potrzeby będzie "osobiście walczył" i jest gotów zginąć broniąc kraju przed obcą interwencją. Powiedział też, że jest zdecydowany nie dopuścić do dalszych ataków tzw. Wolnej Armii Syryjskiej, która - według źródeł opozycyjnych - zabiła lub zraniła co najmniej 20 funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa podczas ataku dwa dni temu na ośrodek szkolenia wywiadu wojskowego w pobliżu Damaszku. - Jedynym sposobem jest poszukiwanie uzbrojonych ludzi, przepędzanie uzbrojonych gangów, zapobieganie przemytowi broni z krajów ościennych i sabotażowi oraz pilnowanie przestrzegania prawa i porządku - powiedział Asad.
Czas minął
19 listopada wieczorem minął termin ultimatum postawionego Syrii przez Ligę Arabską na wjazd na jej terytorium obserwatorów Ligi Arabskiej. Liga zażądała również zgody Asada na plan pokojowy zakładający m. in. wycofanie wojska z rejonów ogarniętych wystąpieniami opozycji. Jeśli na to nie zezwoli, Liga wprowadzi sankcje gospodarcze wobec Damaszku. Członkostwo Syrii w Lidze zostało już wcześniej zawieszone.
Tymczasem represje sił rządowych wobec zwolenników demokratyzacji trwają. 19 listopada siły rządowe zabiły w całym kraju - według źródeł opozycyjnych - 13 osób i raniły około 140. Wznowiono ataki na miasto Hims, będące ośrodkiem oporu wobec reżimu Asada.
Sytuacja ludności cywilnej jest w Syrii o wiele gorsza niż w Libii, gdy ONZ dał mandat na interwencję w kraju Muammara Kadafiego. Zachód nie ma jednak zamiaru interweniować w państwie rządzonym silną ręką przez Asada. Tymczasem syryjskie wojsko i policja od marca zabijają nieuzbrojonych demonstrantów, domagających się demokratycznych zmian w państwie. Po wielu miesiącach krwawych represji i tortur przeciwnicy reżimu Asada sięgnęli po broń, tworząc Wolną Armię Syrii. Jej przedstawiciele oświadczyli, że celem ugrupowania jest obalenie Asada.