Polacy głuchną

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mieszkańcy Sosnowca, Jaworzna i Łodzi wypadli najgorzej w Narodowym Teście Słuchu 2011, jaki przeprowadzono latem w całej Polsce. Akcja badania słuchu objęła niemal 10 tys. osób. Zdaniem specjalistów jej wyniki są bardzo niepokojące.
W ramach Narodowego Testu Słuchu w 35 miejscowościach w całej Polsce pojawił się tzw. słuchobus, czyli specjalny pojazd, w którym każdy mógł bezpłatnie przejść testy słuchu wykonywane przez specjalistów. Celem akcji było przetestowanie słuchu jak największej liczby Polaków.

Organizatorzy poinformowali, że badania audiometryczne wykazały, iż wśród osób w wieku do 20 lat aż 42,4 proc. badanych to osoby z niedosłuchem, w przedziale 21-39 lat odsetek ten wynosi 44,6 proc, w przedziale 40-59 lat ubytek słuchu miało 72,7 proc. badanych, a wśród osób liczących więcej niż 60 lat - 91,2 proc.

Zdaniem specjalistów, wyniki badań są bardzo niepokojące. - Widzimy, że w przedziale 40-latków, gdzie nie powinno być jeszcze rejestrowanych ubytków słuchu, rejestrujemy ich już bardzo dużo. To świadczy o tym, że w środowisku w którym żyjemy jest za dużo hałasu i mało mówi się o tym, że słuch trzeba chronić. To bardzo poważny problem - przyznał przedstawiciel organizatorów akcji, protetyk słuchu Marek Miler.

Z badań wynika, że w skali całej Polski odsetek przebadanych, u których stwierdzono ubytek słuchu, najwyższy jest w Sosnowcu, Jaworznie oraz w Łodzi, gdzie aż 2/3 przebadanych ma wadę słuchu. Najgorsza sytuacja ze słuchem - według organizatorów - jest w woj. śląskim i łódzkim. W pierwszej dziesiątce jest również Chorzów, gdzie u ponad połowy badanych stwierdzono ubytki słuchu oraz Łowicz i Aleksandrów Łódzki. Testy w woj. śląskim przeszło blisko 400 osób, a w Łódzkiem - niemal 1000. Poważne kłopoty ze słuchem mają też mieszkańcy Lubomierza, Poznania, Malborka i Krakowa.

Specjaliści podkreślają, że na słuch największy wpływ ma wszechobecny hałas, a ruch uliczny generuje hałas na poziomie 80 - 90 decybeli. - Pierwszym wrogiem słuchu jest hałas. W aglomeracjach hałas towarzyszy nam na ulicach, w miejscach pracy - podkreślił Miler, zdaniem którego w Polsce wciąż bardzo niska jest świadomość konieczności badania słuchu, także wśród młodych ludzi. - Wiemy, że trzeba badać krew, wzrok natomiast o słuchu się nie mówi. Młodzi ludzie myślą, że to ich nie dotyczy, a okazuje się, że to właśnie oni mają ubytek świadczący, że np. słuchają zbyt głośnej muzyki. Ludzie lekceważą sobie słuch, poza tym ubytek słuchu nie boli, on wkrada się bardzo powoli i organizm zdąży się przyzwyczaić do ubytku słuchu - zwrócił uwagę protetyk słuchu.

Narodowy Test Słuchu swoim zasięgiem objął 35 miast, miasteczek i wsi. Test prowadzili protetycy słuchu. Był dobrowolny - mógł w nim wziąć udział każdy bez względu na wiek i stopień niedosłuchu. Organizatorzy akcji przyznają, że nie spodziewali się aż takiego zainteresowania akcją. - W miastach, gdzie dostęp do badań jest większy, przychodziło na naszą akcję mniej ludzi, badaliśmy raczej osoby przypadkowe. Natomiast na Śląsku były miasta, gdzie wiele osób czekało na naszą akcje, żeby w ogóle zbadać swój słuch, bo czekali nawet pół roku na badania w swoich przychodniach. Może to świadczyć o tym, że faktycznie te badania są tam mało dostępne - relacjonował Miler. Według organizatorów akcji, w Polsce żyje ok. 50 tys. osób z ciężkim uszkodzeniem słuchu, a ok. 20 proc. cierpi na jego zaburzenia. Chorobami słuchu może być zagrożonych nawet 4 mln Polaków.

PAP, arb