"Większość zapowiadanych przez Donalda Tuska posunięć może wzbudzić niezadowolenie wielu grup społecznych. Przedsiębiorcy zapłacą wyższą składkę rentową, niektórzy rodzice stracą ulgi na dzieci, ci co dzisiaj pracują, będą pracować dłużej, część rolników płacić będzie składkę zdrowotną, sporo górników straci swoje przywileje emerytalne. A przy tym bezrobotni a także młodzi, którzy za moment zaczną pracy szukać, nie usłyszeli od premiera choćby słowa nadziei, że sytuacja na rynku pracy się poprawi" - zauważa Piskorski. I dodaje, że niekorzystna dla branży miedziowej decyzja "dołącza do grona niezadowolonych wielotysięczną załogę KGHM". "I być może przyjdzie ona pod Kancelarię Premiera wyrazić swój sprzeciw. Ale pracownicy KGHM na czele protestów społecznych to wymarzony dla Tuska scenariusz. Mówimy bowiem o firmie, w której średnia płaca w ostatnich 10 latach wzrosła realnie o ponad 75 proc. i przekracza dzisiaj – średnio na pracownika – 9 tys. zł!" - przypomina były poseł PO.
Piskorski zwraca uwagę, że jeżeli pod Kancelarią Prezydenta pojawią się związkowcy z KGHM "Tusk będzie miał prawo powiedzieć, że wobec polityki jego rządu protestują ci, którzy tracą niezasłużone i niezgodne z poczuciem elementarnej sprawiedliwości przywileje". "I mało kto nie przyzna mu wtedy racji" - dodaje. I tłumaczy, że Tusk zyska na tym to, co "zawsze było i jest dla niego najważniejsze - wizerunek".arb