Hala w Osace dość różni się od tej w Nagoi, w której biało-czerwoni odnieśli trzy zwycięstwa w pierwszej fazie Pucharu Świata. - Jest znacznie większa, obszerniejsza, bardziej rozłożysta. Przypomina łódzką Atlas Arenę, nawet trybuny wznoszą się podobnie łagodnie - wyjaśnił Wołkowycki. Wszystkich sześciu uczestników tej części rywalizacji mieszka w Osace w tym samym hotelu. - Na treningi i mecze wszyscy są dowożeni tą samą drogą, nawet posiłki jemy w tym samym miejscu. Organizatorzy dbają bardzo o to, by nikt nie był wyróżniany czy w jakimś sensie faworyzowany - podkreślił. Według niego, siatkarze nie mają prawa narzekać na jedzenie. - Serwowane są dania kuchni europejskiej, posiłki są urozmaicone i naprawdę dobre. Nikt głodny nie chodzi - powiedział.
Późnym wieczorem czasu miejscowego trenerzy i statystycy tradycyjnie w przeddzień meczu spotkają się we własnym gronie na odprawie, a materiał wideo oraz wnioski z analizy gry rywala siatkarze poznają następnego dnia po śniadaniu. - To już stały rytuał. Zresztą w trakcie tak długiego turnieju wiele elementów przygotowań powtarza się niemal codziennie - zaznaczył Wołkowycki.
W Nagoi podopieczni trenera Andrei Anastasiego odnieśli trzy zwycięstwa: nad Kubą 3:0 oraz Serbią i Argentyną po 3:1. Razem z Rosjanami z kompletem punktów prowadzą w tabeli. W Osace zmierzą się z zespołami Iranu i Japonii, a następnie w Fukuoce ich rywalami będą Chińczycy, Amerykanie i Egipcjanie. W czwartej rundzie, w Tokio, zagrają z Włochami, Brazylijczykami i Rosjanami. Impreza zakończy się 4 grudnia.
Trzy najlepsze z 12 ekip uczestniczących w PŚ wywalczą prawo występu w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Londynie.pap, ps