Prezydent Serbii: mój kraj w UE? Wątpię

Prezydent Serbii: mój kraj w UE? Wątpię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Boris Tadić (fot. Wikipedia) 
Prezydent Boris Tadić wyraził sceptycyzm co do szans uzyskania przez Serbię statusu kandydata do członkostwa w UE po ostatnich wydarzeniach w północnym Kosowie. 28 listopada w starciach z Serbami rannych zostało 25 żołnierzy KFOR. - Oddaliliśmy się od przyznania nam tego statusu z uwagi na to, co zaszło tego dnia w północnym Kosowie - ubolewał serbski prezydent.

Po raz pierwszy prezydent Serbii wyraził tak jasno pesymizm co do otrzymania przez jego kraj statusu kandydata do członkostwa w UE, w sprawie którego na unijnym szczycie 9 grudnia w Brukseli musiałoby się jednogłośnie wypowiedzieć 27 krajów. Komisja Europejska zaleciła w październiku przyznanie Serbii statusu kandydata do członkostwa, ale nie określiła daty rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych. Otwarcie negocjacji KE uzależniła od normalizacji stosunków Belgradu z Kosowem.

28 listopada dwóch żołnierzy niemieckich z dowodzonych przez NATO sił KFOR zostało ranionych w północnym Kosowie z broni palnej, a 23 żołnierzy odniosło obrażenia w bezpośrednich starciach z Serbami. Rannych zostało też około stu Serbów. Żołnierze KFOR użyli gazu łzawiącego, gumowych pocisków i armatki wodnej przeciwko kilku tysiącom Serbów, którzy usiłowali odeprzeć ich od barykady.

Napięcia na przejściach granicznych Jarinje i Brnjak trwają od lata, gdy kosowscy Serbowie wznieśli kilkanaście barykad, nie godząc się na obsadzenie przejść przez funkcjonariuszy kosowskich. W połowie września, mimo protestów Belgradu, granicę z Serbią obsadziły mieszane ekipy dowodzonych przez NATO sił międzynarodowych KFOR i unijnej misji prawno-policyjnej Eulex oraz policjantów i celników kosowskich. W związku z tym wydarzeniem doszło do starć między żołnierzami sił KFOR i demonstrującymi kosowskimi Serbami. W reakcji na te incydenty prezydent Tadić zaapelował do kosowskich Serbów, aby rozebrali barykady, przekonując, że "nie bronią one serbskich interesów narodowych, lecz wręcz przeciwnie - zagrażają im".

Belgrad do tej pory nie pogodził się ze stratą Kosowa, zamieszkanej w większości przez Albańczyków byłej serbskiej prowincji, która jednostronnie ogłosiła niepodległość w 2008 roku. Chce więc podczas negocjacji mówić jedynie o "przejściach administracyjnych" i nie chce używać określeń "przejścia graniczne" między Serbią a Kosowem. Zdaniem analityków prezydent Tadić stoi w obliczu problemu, czy rozwijać dialog w Kosowem, ryzykując jednocześnie odsunięcie się od kosowskich Serbów, co może mieć negatywny wpływ na wynik wyborów parlamentarnych, które odbędą się wiosną przyszłego roku.

PAP, arb