- Sytuacja jest nadzwyczajna, nikt już nie udaje w Europie, że mamy dużo czasu czy dużo możliwości. Niewykluczone, że zmiany traktatowe osiągniemy w tempie niespotykanym do tej pory w Europie. Właśnie dlatego, że groza sytuacji jest tak wyraźna - powiedział Tusk w TVP1.
Czytaj więcej na Wprost.pl:
"Polacy, nie bądźcie głupi, Niemcy was zjedzą"
Sytuacja zaskoczyła Tuska
Zdaniem premiera Polski, w Europie szuka się "naprawdę skutecznych narzędzi do zarządzania gospodarczego", których brak w obowiązującym Traktacie Lizbońskim. - Mogę bez wstydu powiedzieć, że nie miałem w wyobraźni takiego czarnego scenariusza dla europejskiej i światowej gospodarki i finansów. (Podczas prac nad Traktatem Lizbońskim - red.) chyba nikt nie przewidział, że potrzebne będzie dużo mocniejsze narzędzie do zarządzania gospodarczego Europą, że integracja europejska musi postępować szybciej - powiedział Tusk. Ocenił, że "rozproszenie władzy" okazało się zbyt duże w przypadku "władzy nad pieniędzmi i nad gospodarką".
Zdaniem szefa PO, Polacy nie są entuzjastami integracji europejskiej, ale jej "zdecydowanymi rzecznikami".
"Jak nie zmienimy traktatu, oni zrobią umowę"
Tusk oświadczył, że jeśli nie uda się szybko zmienić traktatów, to strefa euro przyjmie odpowiednie rozwiązania w formie umowy międzynarodowej. Zdaniem Tuska, efekty obu scenariuszy mogą być podobne. - Ale nam - tym, którzy chcą Europy rzeczywiście zintegrowanej - zależy na tym, żeby mocne zarządzanie gospodarcze i dyskusja nad tym, jak zbudować rząd gospodarczy, kontrolę finansową i solidarność finansową były otwarte także na kraje spoza strefy euro. Wydaje się, że dzisiaj wszyscy są zdeterminowani - mówił szef rządu.
"Szybkie zmiany w naszym interesie"
Donald Tusk stwierdził, że w interesie Polski i Europy leży "jak najszybsze przyjęcie zmian traktatowych lub ewentualnie umowy międzynarodowej". - Z naszego punktu widzenia ten proces musi dać realne zarządzanie z automatycznymi sankcjami czy dyscypliną dla tych, którzy chcą wydawać dużo więcej niż zarabiają - stwierdził premier. Tusk chciałby też, by zmiany nie zburzyły integralności Europy, "co oznacza dla Polski obecność w centrum decyzji". - Polska jeśli nie będzie w centrum decyzji europejskich, znajdzie się na peryferiach. Polska na peryferiach - wiemy co to znaczy z historii. Nie możemy dopuścić do powtórki z historii, z tych najbardziej tragicznych kart - ocenił premier.
"By nie rządziła Merkel z Sarkozym"
Według Tuska "Europa niedostatecznie przygotowana, jeśli chodzi o ustrój gospodarczy zaczyna być Europą zarządzaną poprzez bilateralne spotkania - najczęściej Berlin-Paryż". - Tak naprawdę te zmiany w traktacie mają spowodować, żeby przywództwo polityczne mogło być nadal europejskie, a żeby nie stało się na trwałe przywództwem niemiecko-francuskim, niemieckim czy jakiegoś innego kraju - powiedział Tusk.
"Niemcy muszą ponieść odpowiedzialność"
Szef rządu ocenił, że berlińskie wystąpienie szefa MSZ Radosława Sikorskiego, "to nie był miły i wygodny tekst dla Niemców". - Polska bardzo wyraźnie i głośno powiedziała, że Niemcy nie uciekną od odpowiedzialności za strefę euro ze względu na swój potencjał finansowy i gospodarczy, ale też z oczywistego względu, że ktoś tę odpowiedzialność musi na siebie wziąć, jeśli chodzi o proces zmian w strefie euro. Bez niemieckiego zaangażowania ten proces utknie, a jak utknie to wszyscy dostaniemy po grzbiecie - oświadczył Donald Tusk.
"Karać z automatu"
Angela Merkel powiedziała, że choć Polska nie ma jeszcze euro, to chce przyjąć mocniejsze zobowiązania dyscypliny finansowej. Pytany o tę deklarację niemieckiej kanclerz Tusk odparł, że są przygotowane narzędzia i pewne procedury, które będą w większym niż dotąd stopniu dyscyplinować kraje, które "luzują sobie za bardzo". - Chcemy uniknąć sytuacji, aby kolejne zapisy były w sytuacjach krytycznych lekceważone przez niektórych - powiedział Tusk. Dodał, że istnieje dużo zapisów, "które właściwie powinny zabezpieczyć Europę, ale te zapisy są omijane, były omijane też przez Niemców i Francuzów swego czasu".
- Dzisiaj w Europie trzeba zbudować nie tylko nastrój, ale przepisy, które uniemożliwią omijanie tych zapisów, uniemożliwią w ten sposób, że jeśli ktoś będzie chciał coś tam kręcić ze swoim budżetem i nadużywać cierpliwości innych, to automatycznie, nie wskutek negocjacji, ale automatycznie będzie ukarany - powiedział Tusk.
Kiedy pogrzebią złotówkę?
Premier był ponadto pytany, czy rzeczywiście do końca obecnej kadencji parlamentarnej Polska będzie gotowa do przyjęcia euro, co zapowiedział Radosław Sikorski. - Jeśli chodzi o kryteria, jakie są niezbędne, żeby wejść do strefy euro - tak, jestem przekonany, że w czasie tej kadencji Polskę przygotujemy do takiej ewentualności - odpowiedział Tusk. - Polska przystąpi do strefy euro kiedy będziemy mieli stuprocentową pewność, że to jest strefa zdrowego pieniądza, zdrowych reguł, gdzie już nikt nigdy nikogo nie oszuka na tak duże pieniądze, jak to się działo w ostatnich latach - oświadczył.
Na Forum Ekonomicznym w Krynicy w 2008 r. Donald Tusk obiecał przedsiębiorcom, że celem jego rządu będzie wprowadzenie Polski do strefy euro w 2011 r.
zew, PAP