Kiedy Leszek Miller mówi, że nie wie, czy będzie kandydować na szefa SLD, to znaczy, że 10 grudnia zmierzy się w walce o fotel partyjnego lidera z Joanną Senyszyn. Pojedynek zakończy się najprawdopodobniej zwycięstwem Millera. Czy będzie to również zwycięstwo SLD?
Miller nie zaskakuje. Wprawdzie gdy został szefem klubu SLD zapewniał, że nie zamierza wchodzić w buty Grzegorza Napieralskiego, ale dla politycznych komentatorów już wtedy było jasne, że były premier zmieni w tej sprawie zdanie. A może nawet nie tyle je zmieni, co po prostu ujawni swoje prawdziwe plany. I tak się właśnie dzieje – wprawdzie Miller wciąż oficjalnie nie zadeklarował, że będzie się starał o stanowisko szefa Sojuszu, ale pytany o możliwy start w wyborach na szefa partii mówi iż "sytuacja jest dynamiczna", "czeka, jacy kandydaci się zgłoszą" i "obserwuje to, co dzieje się w partii". Za chwilę okaże się, że Miller „nie chce, ale musi" kandydować. Bo SLD trzeba ratować. Bo nie było odpowiednich kandydatur. Bo tylko on może przywrócić partii dawny blask.
Głód władzy narastał w Millerze od dawna. Dawny żelazny kanclerz rządzący Sojuszem twardą ręką musiał sześć lat temu rozstać się z partią, którą – po aferze Rywina – mieli ocalić Wojciech Olejniczak i Grzegorz Napieralski, a potem już tylko Napieralski. Flirt Millera z Samoobroną zakończył się spektakularną klapą. Założona przez byłego premiera Polska Lewica ani razu nie pojawiła się w sondażach jako partia, która może liczyć choćby na promil głosów. Ale Miller to zbyt wytrawny gracz, by odejść w niepamięć i dać o sobie zapomnieć. Gdy tylko Grzegorzowi Napieralskiemu powinęła się noga, Miller rozpoczął błyskawiczny marsz na partyjny szczyt.
Droga na ten szczyt zdaje się dziś być dla niego wyjątkowo prosta. Rywali Miller w zasadzie nie ma - bo kto zna nazwiska Marka Balta i Artura Hebdy? Jest jeszcze Joanna Senyszyn, której jednak bliżej do Ruchu Palikota niż do SLD. Ale szczyt, na który Miller pewnie się wspina, jest dziś wyjątkowo niski. Kiedy dotarł do niego poprzednim razem SLD rządziło krajem z ponad 40-procentowym poparciem. Dziś SLD ma malutki parlamentarny klub i problem z Januszem Palikotem, który dokonuje powolnego rozbioru Sojuszu. Niewykluczone, że Miller zostanie nie tyle szefem SLD co syndykiem masy upadłościowej po Sojuszu. A Palikot tylko zaciera ręce.