Były europoseł PiS domaga się od dziennika ponad 4 mln zł za naruszenie dóbr osobistych i utraconą pensję europarlamentarzysty. Proces rozpoczął się we wrześniu 2010 roku. Gazeta pisała o rzekomej współpracy polityka z organami bezpieczeństwa PRL i - według Libickiego - to publikacje "Głosu" spowodowały, że jego nazwisko zniknęło z listy kandydatów PiS przed wyborami do PE w 2009 r.
Przed sądem Libicki podkreślił, że do czasu publikacji w gazecie był zapewniany m.in. przez lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego, że będzie liderem listy do Parlamentu Europejskiego w Wielkopolsce. - Zmasowany atak "Głosu" na mnie nastąpił w lutym i marcu 2009 roku, a więc w okresie poprzedzającym decyzje Komitetu Politycznego PiS w sprawie list wyborczych. Na posiedzeniu zarządu PiS Jarosław Kaczyński miał powiedzieć, że ma problem z Marcinem Libickim, bo jest on celem ataków największej gazety regionalnej w Wielkopolsce – stwierdził przed sądem Libicki. - Miałem stuprocentową pewność, że gdybym znalazł się na liście, to zostałbym wybrany. Najlepszym na to dowodem jest fakt, że wybrany został umieszczony na pierwszym miejscu (zamiast Libickiego – przyp. red.) Konrad Szymański, który w tym czasie nie był związany z tym regionem – dodał. Libicki przedstawił przed sądem zestawienie utraconych dochodów, jakie otrzymywałby jako europoseł. Złożyłyby się na nie m.in. comiesięczna pensja europosła w wysokości 6,1 tys. euro, 304 euro codziennej diety pobytowej, a także, po zakończeniu kadencji, emerytura większa o 1519 euro.
W kwietniu 2009 r. Marcin Libicki nie otrzymał rekomendacji Komitetu Politycznego PiS do startu w wyborach do PE. Po usunięciu go z listy kandydatów wystąpił o autolustrację i odszedł z partii. Sąd uznał, że Libicki złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne oraz że nie był świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa. "Polska Głos Wielkopolski" twierdzi, że publikacje gazety były oparte na dokumentach historycznych oraz wypowiedziach ekspertów.
eb, pap