Jako szczególnie kontrowersyjne, gazeta wymienia trzy przepisy. Pierwszy z nich zakazuje wszelkim finansowanym z budżetu państwa instytucjom upamiętniania "dnia katastrofy" (Al-Nakba), jak Palestyńczycy nazywają utworzenie Izraela w 1948 roku i wypędzenie narodu palestyńskiego z ziem zajętych przez nowy kraj.
Drugi przywołany przez "Financial Timesa" przepis, który również "rażąco ogranicza wolność wypowiedzi", to tzw. ustawa antybojkotowa. Zezwala ona na karanie osób lub instytucji wzywających do bojkotu Izraela, w tym także osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu Jordanu oraz we wschodniej Jerozolimie. Wprowadzenie ustawy oprotestowały lewicowe ruchy pokojowe i organizacje praw człowieka w Izraelu.
Kolejne naruszające zasady demokracji prawo zezwala wspólnotom wiejskim na nieprzyjmowanie nowych mieszkańców według własnego uznania, co według "FT" może z łatwością zostać wykorzystane do dyskryminowania izraelskich Arabów.
Nie oznacza to końca demokracji w Izraelu, państwa, w którym wybory są uczciwe, istnieje niezależne sądownictwo i wolna prasa - podkreśla gazeta. Jednak nowe prawa wpisują się w niepokojący trend, który może zaszkodzić Izraelowi tak wewnątrz kraju, jak i za granicą.
W kraju przepisy te mogą podsycić konflikt pomiędzy Żydami a Arabami. Izraelscy Arabowie są coraz bardziej rozczarowani funkcjonowaniem państwa - od 1996 roku znacznie mniej z nich bierze udział w wyborach. Byłoby dla Izraela niezdrowe, gdyby ta grupa, stanowiąca piątą część populacji kraju, całkowicie wycofała się z życia politycznego - ocenia "FT".
Naruszające zasady demokracji prawa nie pomagają także izraelskiej dyplomacji. Po arabskiej wiośnie kraj ten znajduje się w coraz bardziej wrogim otoczeniu i teraz, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebuje swoich amerykańskich i europejskich stronników. U podstaw tych sojuszy leży jednak częściowo status Izraela jako jedynej demokracji w regionie. Wszelkie przejawy odchodzenia tego kraju od liberalnych wartości w czasie, gdy jego sąsiedzi zwracają się w ich kierunku, może dodatkowo osłabić te nadszarpnięte już relacje.
By oddalić niebezpieczeństwo - radzi gazeta - premier Benjamin Netanjahu powinien wycofać rażące prawa, nawet gdyby oznaczało to rozłam w rządzącej krajem koalicji jego partii Likud ze skrajnie prawicowym ugrupowaniem Nasz Dom Izrael (Izrael Beiteinu), który popierał kontrowersyjne ustawy.
"Linia kluczowego w nowożytnej historii Izraela podziału przebiega pomiędzy tymi, którzy ponad wszystkim stawiają demokrację, a tymi, dla których najważniejsze jest budowanie żydowskiego państwa - pisze gazeta, dodając, że mimo nacjonalistycznego zacięcia Likud tradycyjnie jest obrońcą demokracji - Nadszedł czas, by premier przypomniał swoim kolegom o tym dziedzictwie".pap